Widoczne na zdjęciach poniżej podróbki Louis Vuitton to najlepszy dowód na to, że handel nimi ma się wspaniale. To nie są moje archiwalne zdjęcia – wszystkie znalazłam w ciągu ostatnich 24 godzin.

To najgorszy rodzaj fejków – taki, który w zasadzie nie naśladuje kształtu oryginału, jedynie w jakimś przybliżeniu kolorystykę. I nie, podróbki Louis Vuitton nie są dla osób, których nie stać na oryginał – można iść do normalnego sklepu i w podobnej cenie (między 100 a 300 zł, bo tak wycenione są szkaradki ze zdjęć poniżej) kupić torebkę, która może będzie inspirowana jakimś modelem z wysokiej półki, ale nie będzie przynajmniej nosić logo tej marki.

Piszę o podróbkach od 10 lat. Przez ten czas MASA rzeczy się zmieniła – wiele marek luksusowych weszło do Polski, wiele zagranicznych sklepów zaczęło bez problemu wysyłać do Polski. Można zrobić zakupy nawet w USA – jasne, trzeba zapłacić za przesyłkę, ale prawie wszędzie trzeba, no i jak się ma środki na torebkę za kilka tysięcy, to powinno się mieć też środki na przesyłkę.

Mimo to, handel podróbkami kwitnie. Jak zwykle, jest kilka poziomów podróbek – takie koszmarne, jak tu na zdjęciach, niebędące kopią 1:1, ale zaledwie nieudolnym naśladownictwem. Potem są podróbki, które z grubsza mogą uchodzić za oryginał – o ile się człowiek nie przyjrzy. Krzywe przeszycia, różowiutka „skóra” na uchwytach – i od razu wiem, że dziewczyna postanowiła wydać na swojego Neverfulla kilkaset złotych. Po co? Podobnie rzecz ma się z podróbkami oferowanymi za tysiąc, czasem dwa-trzy tysiące. Tutaj już jakość jest lepsza, może nawet torebka jest ze skóry, ale np. jest w kolorze, którego nie ma w oryginale. Albo literki są krzywo. I tego nie ogarniam już kompletnie, bo żeby wydać parę tysięcy na torebkę, trzeba mieć je albo odłożone, albo po prostu dobrze zarabiać. Sprzedawczynie w sklepach naprawdę nie gryzą, w Polsce ani poza nią. Nawet, jeśli nie umiesz powiedzieć NIC po angielsku czy po niemiecku, możesz pokazać palcem, co byś chciała. Po co kupujesz coś, co tylko udaje, że jest tym, czego pragniesz?

Podsumowując: podróbki (Louis Vuitton to tylko przykład, szalenie popularny) to syf. Nie wiem, czy Cię obchodzi, kogo w ten sposób wspierasz swoimi pieniędzmi, czy Cię obchodzi, w jakich warunkach te torebki powstają – ale pewnie nie, bo gdybyś się tym przejmowała, kupowałabyś ubrania i dodatki z małych firm, które szyją lokalnie, dbają o całość procesu i nie wyzyskują ludzi. Może jednak obchodzi Cię to, że z podróbką nigdy nie wyglądasz tak, jak chcesz wyglądać. Może dwie koleżanki skomplementują Twoją zaradność, ale większość ludzi, kiedy widzi tę torebkę ze skaju, te balerinki z koronki z logo Nike i te koślawe okulary z logo Ray-Ban, ocenia Cię stosownie do tego. Bo tak, ludzie oceniają innych po wyglądzie. Dziewczynę z podróbką oceni potencjalny pracodawca, potencjalny narzeczony i potencjalna teściowa. I tak to zrobi, ale po co tracić punkty na własne życzenie?