Wielokrotnie pisałam o tym, że nie ma dla mnie lepszego masła do ciała niż masło The Body Shop. Ale to nie znaczy, że nie mogę zrobić odstępstwa raz na jakiś czas – zwłaszcza, że od dawna zabierałam się za powrót do polskich kosmetyków spod Rzeszowa. Znam markę Sylveco (starszą siostrę Vianka i Biolavenu) od dawna; imponowało mi to, że każdy kosmetyk od nich ma zawsze dobry skład, ale nie wszystkie do mnie trafiły, jak chodzi o komfort stosowania. Co z Viankiem?

Masło do ciała Vianek – skład

Podobnie jak w przypadku Sylveco, także i tutaj skład jest naprawdę pokazowy. Masa składników nawilżających i odżywczych – masło shea i masło kakaowe, olej z rokitnika i z pestek moreli. Ok, na końcu są składniki zapachowe, a ostatnio krzywiłam się na to przy teście serum Mokosh. Tak, tylko że to jest kosmetyk do ciała, więc tutaj – moim zdaniem – można sobie na takie składniki pozwolić. Zapach jest specyficzny, trochę ziołowy, apteczny. Dla mnie przyjemny, ale jeśli wolisz typowo słodkie zapachy, wypróbuj to najpierw w miarę możliwości.

Dla uważnych – tak, w składzie pojawiają się alkohole (Cetearyl Alcohol i Benzyl Alcohol) – ale nie ma się czego obawiać. Ten pierwszy służy jako emolient, czyli natłuszcza skórę, a ten drugi to składnik konserwujący, jeden z najbezpieczniejszych, bo najmniej uczulających.

Masło do ciała Vianek – działanie

Gdybym miała wymienić jakąś wadę, to jak dla mnie konsystencja mogłaby być bardziej jak masło a mniej jak śmietana, ale to naprawdę kwestia moich preferencji. Masło doskonale nawilża, jest bardzo wydajne – czego nauczysz się po pierwszym razie, kiedy nałożysz go obficie. Nie trzeba wiele, żeby pokryć całe ciało.

Masło do ciała Vianek – opinia

Intensywnie odżywcze masło do ciała Vianek to dla mnie zdecydowany hit tego miesiąca i na pewno wejdzie na stałą listę zakupów. Tym bardziej, że 250 ml produktu tej jakości za 21 zł to naprawdę bardzo dobra cena. Kupisz między innymi tutaj – klik.