Niby codziennie robimy podobną trasę (około 200 – 250 km), ale dziś jakoś długo to szło. Może dlatego, że co chwilę zatrzymywaliśmy się na zdjęcia, wideo, ujęcia z drona. Kiedy dojechaliśmy do Kamloops, dochodziła czwarta po południu. Planowaliśmy dłuższy spacer, ale jak tylko wyszliśmy z hotelu, zaczęło lać. I to naprawdę lać – wszystko mam mokre i mam nadzieję, że do jutra wyschnie, bo co prawda mam ubranie na zmianę, ale wiezienie mokrych ciuchów będzie niekomfortowe.

Kamloops leży w pobliżu rzeki i jeziora, jest tu sporo winnic, parków, ale też galerii sztuki. Na jednej z głównych ulic (Victoria Street), gdzie mieszkamy, do wyboru jest kilkadziesiąt restauracji, barów, pubów – my, skuszeni dobrymi ocenami na TripAdvisor, wybraliśmy The Noble Pig i była to bardzo dobra decyzja. Marek zdecydował się na kanapkę z wieprzowiną – według jego słów najlepszą ze wszystkich, które jadł do tej pory w Kanadzie. Za mną od paru dni chodził łosoś, więc wzięłam łososia i do tego lokalne pinot gris.

Mam nadzieję, że jutro zdążymy się wybrać na jakiś spacer, bo mi statystyki Fitbita spadną.

Dziękujemy firmie Ford Polska za pomoc w organizacji wycieczki.