Wycieczki po Polsce mają swój urok. Po pierwsze, jest wiele miejsc, w które można dojechać w ciągu kilku godzin, zwiedzić je i wrócić do domu. Po drugie, są takie, które przy pierwszym poznaniu od razu trafiają na listę „do odwiedzenia, kiedy będzie więcej czasu”. Tak jest z Białowieżą – dziś o miejscu o nazwie Restauracja Carska.

Pewnie wszyscy wiedzą, że są tam żubry. No i puszcza. Bardzo to wszystko ładne, zwierzęta można nawet obejrzeć nie ruszając się z domu, ale co by tu zjeść? Białowieża to nie do końca metropolia. Co prawda jest Hotel o wdzięcznej nazwie Żubrówka, ale Restauracja Carska, mieszcząca się w starym dworcu kolejowym, bardziej mnie zainteresowała.
I słusznie, bo to wyjątkowe miejsce. Właściciele postarali się o to, żeby klimat odpowiadał historii – stąd landszafty na ścianach, kordonkowe narzutki na stołach, lampy stylizowane na naftowe i imponująca ilość poroża spoglądająca na nas ze ścian. Do tego kaflowy piec (maj, nie maj, ale miło było się do niego przytulić) i krótka karta dań. Trochę dziczyzny, trochę mięs innych, ryby, bliny, soljanka… Czyli najlepsze, co można zjeść w tej części świata. Wpływy wschodnie mieszają się z zachodnimi, bo dania nie są ciężkie – wieprzowina podana z warzywami z grilla czy kaczka z konfiturą z granatów to ciekawe połączenia. Porcje nie za wielkie, w sam raz takie, żeby się najeść, ale nie być sennym. Z żalem odmówiliśmy deserów i noclegu – do wyboru są apartamenty w wieży lub salonki, stylizowane na carskie, ale w pełni nowoczesne (łazienka, klimatyzacja).
Zdjęcia wykorzystane za zgodą właścicieli.



a. MSS female_750x200