Jeśli to czytasz, to albo masz już wszystko kupione i chcesz sprawdzić, do jakich metod muszą uciekać się ludzie mniej zorganizowani od Ciebie albo zorientowałaś się właśnie, że JEZUS MARIO A PREZENT DLA MĘŻA??? i masz stan przedzawałowy. Ponieważ byłam po obu stronach barykady, spisałam kilka przydatnych zasad. Nie wszystkie musisz wykorzystać naraz, nie wszystkie nawet można. Ale już czytanie o tym, jak lepiej zorganizować życie, poprawia humor.
Po pierwsze, zrób wszystko, żeby nie iść na zakupy w weekend. Weekendy w centrach handlowych w ogóle nie są przyjemne, a przedświąteczne to po prostu piekło. Weź dzień wolny i jedź na zakupy z samego rana, kiedy tylko centrum się otwiera. Trudno, odrobisz w nowym roku.
Po drugie, jeśli nie da się uniknąć wycieczki w weekend, porzuć samochód. Zamiast tego przyjedź do centrum handlowego (piszę o centrum a nie o urokliwej uliczce ze sklepikami, bo kamon, wszyscy robią zakupy w centrach handlowych i dlatego NIE MA już urokliwych sklepików na uliczkach) komunikacją miejską. Zanim zaczniesz mówić „no tak, bardzo mądre, a potem ciągnij te siaty przez 3 tramwaje i autobus podmiejski” – nic z tych rzeczy. Jedno z dwojga – albo dogadaj się z kimś znajomym, że dokładnie o danej porze odbierze cię spod centrum albo, jeśli wszyscy znajomi też pocwałowali na zakupy, odłóż sobie w osobnej kieszeni taką kwotę, która pozwoli Ci wrócić do domu taksówką i jeszcze dać kierowcy świąteczny napiwek.
Po trzecie, ubierz się sensownie. W centrum jest gorąco, a od biegania po sklepach już w ogóle, więc daruj sobie puchowy płaszcz – nawet, jeśli w centrum jest szatnia, nie będzie Ci się chciało stać w kolejce. Załóż kilka cieńszych warstw, które w razie czego zdejmiesz i upchasz po torbach z zakupami. Daruj sobie też szpilki (rozchodzenie tych cudownych podróbek Louboutina, którymi zamierzasz wykłuwać oczy na imprezie sylwestrowej, zostaw na inną okazję) – lepsze będą wygodne, sprawdzone buty. Zamiast torebki do noszenia w zgięciu łokcia – coś, czym możesz się przepasać, żeby mieć wolne ręce.
Po czwarte, jeśli planujesz robić zakupy przez internet, sprawdź termin dostawy i dodaj do tego 2 dni. To w przypadku dużych sieciowych sklepów. A najlepiej skieruj zamówienie do tego punktu odbioru, który masz najbliżej. Jeśli planujesz kupić coś hand-made, jedynego w swoim rodzaju, to lepiej przełóż ten prezent od razu na przyszły rok, bo artyści zwykle nie umieją ogarnąć maila, telefonu ani potwierdzeń wpłaty. Wiem co mówię, kupowałam to i owo od artystów i dla nich miesiąc to za mało.
Po piąte, przygotuj plan. Minimum to lista prezentów. W wersji poszerzonej – dopisz górną granicę ceny i sklep, gdzie ten prezent możesz kupić. Kiedyś takie listy robiło się na kartce, ale potem trzeba jej nie zapomnieć z domu, nie zgubić – niewygoda. Lista zakupów w komórce to o wiele lepsze wyjście. Nie, telefon nie zacznie „zamulać” po zainstalowaniu jednej aplikacji. Ani nawet po zainstalowaniu dziesięciu. Wpisz koniecznie na listę papier do pakowania, wstążki, taśmę klejącą i ostre nożyczki.
Po szóste, zacznij od wizyty w bankomacie i wyjęcia takiej ilości gotówki, jaka ma Ci wystarczyć. Najlepiej zrób to dzień wcześniej i karty zostaw w domu. Mało kto umie się oprzeć okazjom i wyprzedażom, no i zwykle mało kto wie, ile ma dni na spłatę zadłużenia na karcie. Poza tym, gotówka jest przyjmowana wszędzie, a drobnych przed świętami nie zabraknie, natomiast przeciążone linie telefoniczne i brak możliwości zapłaty kartą to przedświąteczna norma.
Po siódme, nie kupuj akurat teraz telewizora ani sprzętu hi-fi – wetknięcie 70-calowej plazmy do taksówki to najmniejszy problem. Chyba, że masz już zrobiony research i wiesz na 100%, jaki chcesz model i dlaczego. Jeśli nie, to pewnie kupisz coś, czego nie potrzebujesz albo wręcz coś, co nie spełnia twoich oczekiwań. Poza tym, po świętach zaczną się wyprzedaże, a w święta i tak NIC nie ma w telewizji.
Po ósme, sklepy spożywcze (i w ogóle wszystkie) będą nieczynne tylko 2 dni. To NIE JEST Armageddon i nie ma potrzeby kupować 6 bochnów chleba i 10 pęt kiełbasy. Chyba, że wpadają kumple z wojska, ci to zawsze są głodni. Wtedy dokup też musztardy, będzie od razu zastawa.
Po dziewiąte, 12 potraw to mit, NIKT tyle nie zje. Dlatego zarzynanie się w kuchni przez 3 dni przed świętami nie ma sensu. Jeśli dodatkowo nie umiesz gotować, nie rób sobie ani rodzinie kłopotu. Po co mają chwalić coś, czego nawet pies nie zje. Zamów jedzenie – jest masa firm cateringowych, które artystycznie ułożą to na aluminiowych półmiskach. Będzie temat do rozmowy przy stole – a nawet kilka: dlaczego jak babcia Jasia robiła makowiec, to dzieci były takie grzeczne (bo wyżerały połowę maku), dlaczego kapusta z grzybami autorstwa wujka Zdzicha była lepsza (bo wujek był abstynentem i wlewał całą butelkę wina do gara, zamiast wypić połowę), jakim cudem ciocia Frania umiała tak drobno posiekać warzywa w sałatce (bo miała taki specjalny wichajster z Ameryki).
To tyle moich porad. Może macie własne sposoby na udane zakupy przedświąteczne? Chętnie posłucham. A tymczasem życzę Wam udanych świąt. Nie zapomnijcie kupić korkociągu i leków na wątrobę!
Zdjęcie: OiMax / Flickr



GRATIS dostawa i zwrot