Kolejny dzień naszych jesiennych wakacji spędziliśmy w Ogrodzieńcu. Bardzo dobrze wspominałam to miejsce z poprzedniego pobytu, więc od razu zrobiłam rezerwację.

Polska jest piękna, to bez wątpienia, ale nie do wszystkich miejsc prowadzi ładna czy choćby porządna droga. Hotel Poziom 511 w Ogrodzieńcu jest wyjątkowo umieszczony, bo tuż przy ruinach zamku, ale trzeba przejechać przez całą miejscowość, a na koniec wjechać pod stromą górę kilkaset metrów drogą, która w zimie musi być wyzwaniem dla czegokolwiek, co nie ma napędu 4×4. A może i łańcuchów na oponach. No, ale na razie mamy jesień, więc nie było problemu.

Widok z górnej części hotelu jest naprawdę zachwycający, a połączenie starszej i nowszej architektury bardzo ciekawe. Jeśli ktoś lubi piesze spacery albo jazdę na rowerze, pewnie doceni Hotel Poziom 511 jako miejsce wypadowe – ale w samym Ogrodzieńcu jest kilka innych adresów, może nie tak spektakularnych wizualnie, ale być może też pozbawionych mankamentów, jakich nie ustrzegł się hotel, w którym się zatrzymałam.

Zacznę jednak od tego, co mi się podobało: książki stojące w recepcji, które można sobie wypożyczyć, to doskonały pomysł. Nowatorski kształt bryły hotelu, zmuszający do spacerów, to plus dla mnie i mojej chęci wykręcenia codziennie 10000 kroków. A najlepsza była kolacja w restauracji hotelowej. Zjedliśmy dwie wersje tatara – z wołowiny i ze śledzia, z przegrzebkami, potem kociołek prażonek jurajskich, czyli ciekawe danie regionalne, a na koniec – mus czekoladowy i tartę żurawinową. Wszystko pięknie podane, bardzo smaczne, desery nawet za duże jak na moje potrzeby. Do tego wybór win od Mielżyńskiego. Wyszliśmy zachwyceni.

Tym większe było nasze zdumienie, kiedy na śniadaniu okazało się, że sery i wędliny (poza tymi pieczonymi być może na miejscu) to najtańszy supermarketowy sort, nikt nie proponuje np. omletu czy jajek na miękko, a caprese jest tak naprawdę marnej jakości pomidorem z marnej jakości serem w stylu mozzarelli, bez żadnego sosu nadającego całości smak i sens. Zjadłam trochę twarożku, trochę pasty z jajek i to tyle, jak chodzi o śniadanie.

Drugi minus to WiFi. Hotel opisuje, że jest ono dostępne, więc od razu wpięłam do niego komputer i zaczęłam pracę. Czy raczej usiłowałam zacząć. WiFi działało chwilę, potem przestawało. Nie było jak nawet wysłać maila, nie mówiąc o czymkolwiek innym. I tak, mam spory przesył danych w komórce i poradziłam sobie bez hotelowego WiFi, ale to nie o to chodzi.

Na początku napisałam, że byłam już w hotelu Poziom 511. Było to ponad 3 lata temu, zapewne wkrótce po otwarciu tego miejsca. Od tego czasu, niestety, to i owo się zużyło – wypaczone od wody listwy przy drzwiach łazienkowych, obita ściana nad toaletą są może niewielkimi mankamentami, ale to nie jest miejsce, w które zabrałabym obcokrajowca, żeby pochwalić się tym, co w Polsce najlepsze. Nawet mimo widoków.

przed hotelem
przed hotelem
przed hotelem
przed hotelem
przed hotelem
przed hotelem
bagażnik zapakowany na 100%
bagażnik zapakowany na 100%
pokój hotelowy
pokój hotelowy
łazienka
łazienka
tatar ze śledzia
tatar ze śledzia
tatar z wołowiny
tatar z wołowiny
prażonki jurajskie
prażonki jurajskie
tarta żurawinowa
tarta żurawinowa
mus czekoladowy
mus czekoladowy

Dziękujemy firmie Mazda Motor Poland za umożliwienie tej wycieczki.