Co może mnie skłonić do wycieczki na drugi koniec miasta na obiad? W tym przypadku była to nazwa lokalu. Przyzwyczaiłam się już, że restauracje z kuchnią hinduską i nepalską mają nazwy typu Namaste (powitanie w hindi), Basmati (rodzaj ryżu) czy Curry House (wiadomo), ale Głodny Tygrys? Musiałam to sprawdzić.

Restauracja Głodny Tygrys, Warszawa: lokalizacja

Niewielkie pawilony przy ulicy to częsta lokalizacja wielu restauracji. Tutaj jest podobnie – adres to Wołoska 52, ale jeśli wybierasz się samochodem, polecam wjechać od ulicy Bytnara „Rudego”. Tam znajdziesz mały, zamykany szlabanem parking, na którym można zostawić samochód. Ważna uwaga: parkingomat przyjmuje tylko pięciozłotówki, ale nam pomógł właściciel lokalu, który otworzył nam szlaban pilotem.

Sam lokal jest spory, dwupiętrowy – na górze jest osobna, zamykana sala, kilka stolików, toalety, a na dole dodatkowe stoliki i bar. Jak na restaurację hindusko-nepalską, jest raczej dobrze zaopatrzony w mocne alkohole.

Restauracja Głodny Tygrys, Warszawa: oferta

Najwięcej w karcie jest dań kuchni hinduskiej – są wszystkie te kurczaki tikka masala, jalfrezi, butter chicken i tak dalej. Są też samosy, kilka rodzajów chlebów naan – nic nietypowego. Ja jednak chciałam spróbować czegoś innego. Na przykład thakali. To typowy nepalski sposób podawania jedzenia – jeden duży talerz, a na nim po trochu ryżu, chlebków, kawałków mięsa i warzyw, do tego sosy. Czasem może być też zupa.

Zamówiliśmy salty lassi (czyli napój na bazie jogurtu, na słono, z przyprawami) – bardzo porządny, gęsty. Nie jestem największą fanką tych szklanek, ale to drobiazg. Jako czekadełko dostaliśmy kawałki pieczywa, usmażone w głębokim oleju.

Nasze dania podano nam po standardowym czasie oczekiwania. Wersja wege to cztery pierożki momo z warzywami, cztery kawałki nepalskiej pakory (czyli posiekane warzywa z mąką, usmażone w głębokim oleju), jedna porcja paneer tikka (szaszłyk z sera, cebuli i papryki z sosem tikka na bazie jogurtu i przypraw), trochę sałatki i trzy rodzaje sosów: z tamaryndowca (lekko kwaskowaty), miętowy (na bazie jogurtu) i pomidorowo-sezamowy (lekko pikantny). Wersja mięsna to z kolei po 4 kawałki pikantnej baraniny i kurczaka tikka, ogromna porcja ryżu z szafranem, dwa sosy i sałatka. Poza ryżem, całość thakali jest ilością w sam raz dla jednej osoby – na tyle, żeby zjeść, ale nie czuć się przejedzonym.

Aha, w karcie jest też kilka dań kuchni tajskiej – tego nie próbowałam, no i na tajskie jedzenie zdecydowanie wolę jechać do YaThai (o którym napiszę osobno).

Restauracja Głodny Tygrys, Warszawa: moje wrażenia

Dania smakowały nam na tyle, że postanowiliśmy zamówić je też na wynos i podać je jako kolację dla nas i rodziców. Wzięliśmy kolejne dwie porcje Thakali mięsnego i dwie warzywnego, do tego dwie porcje butter naan. Za wszystko zapłaciliśmy 221 zł, wliczając nasz obiad.

Niezaprzeczalny plus jest taki, że można w ten sposób spróbować kilku różnych dań – prawdę mówiąc, nigdy nie zamawiam paneer tikka w moim pobliskim lokalu hindusko-nepalskim, a tutaj zjadłam go z przyjemnością. Minus jest taki, że inaczej niż w przypadku dań z sosem, nic nie zostało. Nie musi być to minus dla wszystkich, ale u nas zwykle 2 porcje kurczaka z sosem, naany i jedna porcja ryżu z warzywami wystarczają na 2 do 3 obiadów, każdy dla 2 osób.

Głodnego Tygrysa wpisuję na listę moich adresów miejsc, które warto odwiedzić. Ale raczej nie będę tam regularnie jeździć. Może z rozwojem linii metra właściciel pomyśli o filii w mojej okolicy? To byłoby miłe.

Głodny Tygrys – Dining Asia

https://diningasia.pl

FB: Głodny Tygrys – Dining Asia

Wołoska 52 lokal 1