Góry są nieprzewidywalne pod względem pogody. Obudziliśmy się rano do sypiącego za oknem śniegu. Niestety, z deszczem, ale może gdzie indziej jest już zima?
Co prawda na lekcjach środowiska (a może geografii) uczyłam się o inwersji termicznej, ale postanowiliśmy przejechać się po okolicy. W końcu Zakopane to nie wszystko, co Podhale ma do zaoferowania.
Ruszyliśmy w kierunku na Nosal, a potem na Cyrhlę. Droga Oswalda Balzera jest bardzo ciekawa i kręta, więc nie było nudy za kierownicą. Tym bardziej, że padało coraz więcej śniegu. Pierwsza bitwa na śnieżki zaliczona! PS przegrałam. Droga robiła się coraz mniej główna, aż dojechaliśmy do rozjazdu. Chwilę potem przekraczaliśmy granicę. I tu dygresja: pamiętam, jak jeździliśmy z rodzicami na wakacje w góry. I jak się trzeba było przygotować do wyjazdu na Słowację: paszport, odpowiednia waluta, cierpliwość do stania w kolejce do przejścia granicznego. A teraz? Zauważyłam, że mijamy oznaczenia, a potem dostałam SMS od słowackiego operatora GSM.
Po słowackiej stronie śniegu było mniej – wróciła jesień. W mijanych miasteczkach na słupach nadal wiszą głośniki. Pozostałość po minionych czasach czy szybki sposób na komunikację? Nie było się kogo spytać, pojechaliśmy dalej. Miałam ochotę na obiad, ale restauracja, do której podjechaliśmy, była zamknięta na trzy spusty.
Okrężną drogą wróciliśmy na polską stronę, do Niedzicy. To jedno z wielu pięknych miejsc w Polsce, które niestety zabudowano jakimiś koszmarkami. Nie mam nic przeciwko parkom miniatur, niech sobie będą, ale czy muszą być w najciekawszym miejscu widokowym? Na szczęście jeszcze tu i tam zostały dobre miejscówki, a kolory jesieni są naprawdę przepiękne.
Do Zakopanego wróciliśmy na zakupy. Przecież nie wyjadę bez oscypka! Kupiliśmy też tabliczki czekolady z wizerunkiem Tatr – praliny w kształcie oscypków są urocze, ale w życiu bym nie wybrała, które komu.
Na obiad pojechaliśmy do Harnasia w Kościelisku – wiele lat temu w tym samym (albo podobnie położonym) przybytku pstrąga jadał mój tato. Od tej pory wygląd lokalu się zmienił, bo jest to naprawdę spora jadłodajnia, ale jeśli chodzi o kartę, to są w niej te same evergreeny, co wszędzie. Pstrąg był w porządku, placek po zbójnicku też, ale brak możliwości zapłacenia kartą jest dla mnie w dzisiejszych czasach sporym minusem.
Dziękujemy firmie Mazda Motor Poland za umożliwienie tej wycieczki.
Related posts
Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl