Jest ten taki mem, gdzie typ siedzi przy transparencie z dowolną treścią i jest dopisek „change my mind”. Dziś ja jestem typem z tego mema, bo uważam, że crocsy to najlepsze buty na lato – co zaraz postaram się udowodnić, obalając kilka mitów o nich.

crocsy na lato mem

Crocsy są brzydkie

O rany. Oczywiście, wszystko jest kwestią gustu, ale nie ma czegoś obiektywnie ładnego ani brzydkiego, bo kanony piękna też się zmieniają. Poza tym, na tegorocznej gali oscarowej Questlove z The Roots pojawił się w złotych Crocsach, co postawiło skromne klapki w jednym rzędzie z produktami największych domów mody.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Questlove (@questlove)

Więcej przykładów? Ależ proszę. W 2017 roku Crocsy pojawiły się na pokazie Balenciagi.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Crocs Shoes (@crocs)

Były absurdalnie drogie, umiarkowanie wygodne, ozdobione mnóstwem jibbitzów (takich znaczków do przyczepiania na butach), ale to ten sam poziom rozpoznawalności, co pękate sneakersy czy buty-skarpetki. Skadinąd też chyba wprowadzone do masowej świadomości przez dyrektora artystycznego Balenciagi (w tym czasie był to Demna Gvasalia).

Ale warto pamiętać, że Crocsy to nie tylko ten klasyczny model. Myślę, że przez lata było kilkadziesiąt modeli, w tej chwili jest kilkanaście – samych chodaków jest kilka wariantów (i nie mówię o kolorach), do tego sandały, japonki, buty na platformie, baleriny, sneakersy.

W kampanii promującej Crocsy pojawiły się między innymi Drew Barrymore, Zooey Deschanel i Natalie Dormer. Wszystkie pokazywały się w bardzo normalnych, codziennych stylizacjach – takich, gdzie Crocsy nie są niczym rażącym.

Nie mówię, że masz w nich iść do opery, ale crocsy na lato to doskonały pomysł. Z prostego powodu – łatwo się je myje i szybko schną. Jeśli wybierasz się na plażę, na spacer w niepewnej pogodzie czy na grilla, to najlepsze wyjście.

Crocsy są niewygodne

Bynajmniej. Crocsy (mówię o oryginalnych Crocsach, bo podróbek w kształcie zbliżonym do tego oryginalnego modelu jest multum – wejdź do dowolnego sklepu ogrodniczego) są stworzone z myślą o komforcie noszenia. Podeszwa nie jest płaska, tylko wyprofilowana – trochę tak, jak w sandałach Birkenstock. Kupując, warto jest przymierzyć 2 czy 3 rozmiary, bo stopa ma wygodnie spoczywać w bucie, ale nie pływać ani nie być ściśnięta.

Miałam przez ostatnie kilkanaście lat wiele par Crocsów – i o żadnych nie mogę powiedzieć, że były niewygodne. Przeciwnie, nosiłam je z przyjemnością, prowadziłam w nich samochód, robiłam długie spacery.

To prawda, Crocsy nie są wieczne – w tej chwili mam tylko dwie pary, model z misiem na zimę i sandały-japonki Serena, bo poprzednie po prostu się zużyły, pogniotły itd. – ale nowe, dobrze dobrane nie będą uwierać.


Nie lubię krzykliwych kolorów

Ja też nie. Co prawda moje pierwsze Crocsy były jasnozielone, a wersja na zimę – fioletowa (tak!), ale teraz, kupując kolejne pary Crocsów, wybieram ulubione kolory – granatowy, szary, ewentualnie z czerwonymi akcentami. Przy okazji pisania tego artykułu zrobiłam przegląd nowych modeli i tak, jak pisałam wyżej, w zasadzie każdy znajdzie tu coś dla siebie.

W Crocsach pocą się nogi

W zasadzie we wszystkich butach pocą się nogi, bo tak jest. No, może w japonkach nie. Ale jeśli martwisz się, że plastikowe buty = spocone stopy, obtarcia, nieładny zapach, to chciałam tylko powiedzieć, że Crocsy nie są z takiego zwykłego plastiku. Tworzywo ma specjalną nazwę i opatentowany skład. Jasne, stopy się pocą, ale nie ma tego koszmarnego aromatu przepoconych butów, jaki znamy ze starych adidasów czy trampków. Poza tym, większość modeli jest w jakiś sposób przewiewna, więc jest wymiana powietrza.