Masażer do twarzy Foreo Bear to nie nowość, bo pojawił się w sprzedaży w szczycie pandemii, pod koniec roku 2020. Wtedy wszyscy koncentrowali się na tym, żeby ograniczyć wychodzenie z domu, dlatego premiera urządzenia, które robi w domu to, co kosmetolog w gabinecie, była przełomem, odkryciem na miarę krojonego chleba.

Potem pandemia trochę zelżała, zaczęliśmy znów wychodzić, a wieloetapowa pielęgnacja i skomplikowane zabiegi powoli odchodzą do lamusa. Ale Foreo Bear nadal budzi zainteresowanie. Ja swoje kupiłam gdzieś w okolicach urodzin, czyli w połowie roku. Poniżej moje spostrzeżenia i porady.

Foreo Bear czy Foreo Bear Mini?

Miałam ten przywilej, że obejrzałam dokładnie i duże, i małe urządzenie podczas letniego spotkania Sephora Wonderland. Wewnętrzny wąż w kieszeni sugerował wybór tego mniejszego, ale uznałam, że moim problemem nie są tylko worki pod oczami, ale przede wszystkim kontur szczęki i skóra na szyi. A do tego wygodniejsze jest duże urządzenie, które można też stosować pod oczami.

Dodatkowo, duże Foreo Bear ma bardziej precyzyjne sterowanie natężeniem mikroprądów. Nie bałam się, że będzie bolało (bo też nie boli), ale chciałam czegoś, co mogę precyzyjnie dawkować na różne części twarzy czy szyi.

Czy Foreo Bear działa bez aplikacji?

Ano właśnie. To jedno z najczęściej powtarzających się w Google pytań – i rozumiem, jak to może być ważne. Ja akurat z moim telefonem chodzę wszędzie i rzadko zdarza mi się nawet nie mieć go w łazience rano, kiedy używam Foreo Bear, ale wiem, że są osoby mniej zorganizowane, mniej lubiące aplikacje w telefonie (znajoma skasowała kiedyś Google Play Store, bo zajmowało za dużo miejsca), no i może być tak, że telefon ledwo dyszy, a Ty chcesz zrobić sobie zabieg Foreo Bear.

Otóż tak, Foreo Bear trzeba co prawda na początku (po zakupie) spiąć z apką i można potem jej używać, żeby się masować po twarzy. Ale nie jest to obowiązkowe. Można włączyć urządzenie, nałożyć na twarz jakieś wodne serum (albo żel do USG, to popularne rozwiązanie) i pracować nad tą częścią twarzy, nad którą się chce.

Z ręką na sercu, ja tam wolę odpalić jeden z tych programów, które są w apce (są trzy – na całą twarz, na szyję i szczękę oraz na górną połowę) i nie musieć się zastanawiać, czy robię tyle ruchów, ile powinnam. Ale to ja.

Czy Foreo Bear jest bezpieczny?

Jak zwykle, odpowiedź brzmi: tak, ale – i tu pojawia się lista wykluczeń. Na pewno przeciwwskazaniem są wszelkiego rodzaju rozruszniki, ALE też implanty czy aparaty na zęby. Nie należy też używać Foreo Bear na pieprzykach, na otwartych ranach, ale też na skórze z trądzikiem różowatym. Kompletna lista wykluczeń jest podana w instrukcji – znajdziesz ją tutaj.

Dodam jeszcze, że nie ma jednoznacznych przeciwwskazań dla osób w ciąży, ale nie ma też (z oczywistych przyczyn) badań potwierdzających bezpieczeństwo stosowania. Jak zwykle, skonsultuj się ze swoim lekarzem.

Jak działa Foreo Bear?

Streszczę Wam zasadę działania: Foreo Bear ćwiczy mięśnie. Te, które mamy w skórze. To mniej więcej ta sama zasada działania, co te nowoczesne niby-siłownie, gdzie ćwiczysz w obcisłym kombinezonie, wpięta do jakiejś maszyny.

Ale czy ja chcę mieć umięśnioną twarz? Tak. Z wiekiem mięśnie tracą objętość, a to sprawia, że skóra staje się obwisła. Większe mięśnie – mniej obwisła skóra, młodszy wygląd. Dodatkowo, mięśnie rozpychają skórę, co zmniejsza widoczność zmarszczek. Ach, i ostatnia sprawa, moja ulubiona: większe mięśnie to lepszy kontur, lepsze naciągnięcie skóry, a co za tym idzie – bardziej podkreślone kości policzkowe i linia szczęki.

Dodatkowo, masaż poprawia przepływ limfy, a to z kolei pomaga w rozprawieniu się z opuchlizną. Nie mówię tu o stanach zapalnych, tylko o zwykłym, porannym opuchnięciu – zdarza się prawie każdemu i chyba nikomu się nie podoba.

Jeśli chcesz poczytać więcej, polecam tekst Labmuffin.

Jak często można używać Foreo Bear?

Zalecane jest, żeby używać urządzenia raz w ciągu 24 godzin, przez 3 minuty. Oczywiście, można rzadziej, np. raz na 2-3 dni, ale z ręką na sercu: jeśli zakładasz, że nie znajdziesz czasu częściej niż raz czy dwa razy w tygodniu, to wydaj te pieniądze na zabiegi gabinetowe albo cokolwiek innego, bo Foreo Bear nie jest dla Ciebie. I nie piszę tego złośliwie – po prostu nie ma sensu wydawać pieniędzy na coś, co będzie zbierało kurz. Zwłaszcza, że Foreo Bear nie jest tanie.

Ile kosztuje Foreo Bear?

Duży misiek (czyli taki, jak mój, na zdjęciach) kosztuje w tej chwili 1529 zł. ALE co ważne, wchodzi na wszelkie promki Sephory – dlatego mojego kupiłam ze sporą zniżką (20 albo 25%). Można go też kupić w sklepie producenta albo w innych sklepach online. Polecam polować na zniżki, to zawsze kilkaset złotych taniej. Warto sprawdzać Ceneo – najniższa cena za różowy Foreo Bear, jaką tam znalazłam, to 1213 zł.

Aha, dodam jeszcze coś, o czym wspomniałam przelotnie powyżej – moim zdaniem nie ma żadnego powodu kupować serum Foreo. Ale jakieś serum (czy cokolwiek wodnego, dla poślizgu i przewodzenia) trzeba mieć. Wiele osób poleca zakup żelu USG, ale ja nie cierpię żelu USG i nie wyobrażam sobie codziennie go nakładać na skórę. Poza tym, po masażu Foreo Bearem nakładam resztę pielęgnacji – gdybym musiała jeszcze zmyć żel USG ze skóry, cała poranna pielęgnacja zajmowałaby za dużo czasu nawet jak na moje standardy.

Czyli: kup dowolne serum nawilżające, tylko w formie wodnej a nie olejowej. Bardzo dobrym, tanim serum jest serum Tołpy z serii Hydrativ – zapłaciłam za nie chyba 20 zł w jakiejś promocji, wystarczyło na 4 miesiące stosowania, więc nawet przyjmując zachowawczo 20 dni w miesiącu, kiedy używałam Foreo Bear, wychodzi 25 groszy na jedno użycie.

foreo bear czy warto kupic

Czy Foreo Bear warto kupić?

O rany. Warto, ale nie trzeba. Można robić jogę twarzy, to też pomaga. Można masować się rollerem albo gua sha, można chodzić do salonu kosmetycznego, można regularnie robić dermapen, botoks, inne zabiegi na twarz i szyję. Można ograniczyć się do pielęgnacji domowej, bez dodatkowych zabiegów, bez urządzeń. Nie ma jednej drogi, nie ma jednego podejścia do upływu czasu, nie ma jednego kanonu piękna.

Mogę powiedzieć, dlaczego kupiłam Foreo Bear: z tego samego powodu, z którego prawie codziennie ćwiczę. To nie jest tak bardzo dla urody, jak dla samopoczucia. O ile mocne mięśnie ciała to lepsza postura, mniej kłopotów z kręgosłupem, z poruszaniem się, o tyle praca nad mięśniami twarzy to pilnowanie, żebym wyglądała bardziej podobnie do tego, co lubię. A to z kolei wpływa na moje samopoczucie. I już.

Linki w tekście mogą być afiliacyjne. Nie wpływa to na moje opinie.