Zbierałam się do tego tekstu jak sójka za morze, bo ciągle coś, no i naiwnie myślałam, że jednak ludzie tego badziewia nie kupują. Ale nie. Codziennie w feedzie pojawia mi się reklama takiego czy innego „butiku” z podróbkami. Każdy z profili lubi kilka, czasem kilkanaście tysięcy osób, z czego część to moi znajomi.

Kupowanie w tego rodzaju butikach to głupi pomysł z kilku powodów:

1. to, co kupujesz, NA 100% jest podróbką. Nie, nikt nie robi wyprzedaży torebek Chanel za 239 zł (zwłaszcza że to nawet nie przypomina Chanel). Nie ma okazji związanych z torebkami Michael Kors, nie ma dresów Louis Vuitton i nie ma gratisowych kredek Chanel do zakupów Prady.

2. nawet jeśli właśnie myślisz sobie „no dobrze, ale jeśli wybiorę coś naprawdę dobrze podrobionego, to nikt nie pozna” – pytanie, jak to coś ze zdjęcia będzie się mieć do tego, co dostaniesz w paczce. Poza tym, naprawdę, da się poznać podróbki.

3. w zasadzie jaką masz gwarancję, że w paczce nie dostaniesz, bo ja wiem, starych szmat do podłogi? Żadną. Płacisz przy odbiorze – ale czy możesz sprawdzić zawartość przed opłaceniem należności? Nie? Tak też myślałam. A jeśli płacisz z góry, to mam dla Ciebie propozycję: idź do banku, wymień te 250 zł, które planujesz zapłacić za „chanelkę” na grosiki, wsiądź do tramwaju i wysypuj grosiki oknem. To mniej więcej taki sam sprytny sposób na dysponowanie środkami.

4. „ale przecież na zdjęciu jest blogerka XYZ, to na pewno wszystko się zgadza!” Guzik prawda. Przyszło do mnie w wiadomości takie coś:

Na zdjęciu jest Fashionelka ze swoją oryginalną LV, a na sprzedaż jest marne badziewie o nieznanym wyglądzie. tego typu działanie jest nielegalne z dwóch powodów – po pierwsze, jest to kradzież czyjegoś wizerunku, a po drugie – handel podróbkami. Dobry prawnik dopisze parę innych paragrafów, ale te dwa naruszenia są szczególnie dotkliwe, bo jestem pewna, że masa dziewczyn kupuje te podróbki. A 650 zł to, nie czarujmy się, już nie takie fistaszki. Nie mówiąc o tym, że za 650 zł można kupić naprawdę fajną torebkę, która nie jest podróbką, nie śmierdzi klejem, nie rozleci się po dwóch wyjściach i nie jest obciachem dla noszącej.
Poprosiłam Elizę o wypowiedź w tej sprawie – co robi z tego typu naruszeniami?

„Najpierw zawsze kontaktuję się z tymi ludźmi i proszę o natychmiastowe usunięcie zdjęć. W tym wypadku nie mam możliwości wysłania wiadomości ani napisania komentarza i mnie to delikatnie mówiąc wkurza. To pierwsza taka sytuacja i nie wiem co robić. A czytelnicy niemal codziennie mi to zgłaszają.”

Innymi słowy – jest słabo, bo handlarze podróbkami czują się bezkarni, a z uwagi na spore zainteresowanie swoim towarem, także przekonani o sensowności swojego działania. Nie da się tego moim zdaniem ukrócić odgórnie, bo to ten sam case co śmieciowe żarcie w szkolnych sklepikach. Fajnie, że będzie zakaz sprzedaży, ale jak dziecko z domu przyniesie chipsy, to nic to nie zmieni. Przy czym chipsy raz na jakiś czas to moim zdaniem mniejszy problem niż kupowanie podróbek, bo kupując podróbki, 1. dajesz zarobić niedobrym ludziom, 2. narażasz dobrych (tych, co wymyślili oryginał) na straty i 3. robisz z siebie pośmiewisko.