Nie lubię typowych, drogeryjnych antyperspirantów dla kobiet. Zwykle pachną sztucznie, dusznie, pudrowymi, plastikowymi kwiatami, często mają konsystencję mydła w kostce, ewentualnie wodnistego żelu. Albo mam problem z rozprowadzeniem, albo z ubraniem się. Jak dotąd, zawsze wracałam do antyperspirantu Gillette albo do antyperspirantu Vichy. Aż tu Garnier przysłał mi pudełko z dwoma nowościami – antyperspirantem w kulce i w sprayu z linii mineralnej. No dobrze, wewnątrz jest też t-shirt projektu Łukasza Jemioła. Hasło „pewne dziewczyny mogą więcej” bardzo mi się podoba, bo dobrze opisuje jedną z zalet antyperspirantu: zyskanie pewności siebie. Umówmy się, kiedy za oknem 34 stopnie, nietrudno czuć się jak w saunie, a to nie sprzyja kontaktom z innymi ludźmi. Jeśli też chcesz taki t-shirt, tu można go zdobyć.

Ale wróćmy do antyperspirantu Garnier Mineral Pure Active. Wersja w kulce jest naprawdę dobra. Po pierwsze, kulka nie jest miniaturowa, więc jednym-dwoma pociągnięciami można pokryć całą skórę pod pachą. Antyperspirant nie podrażnia ani nie wysusza skóry, nawet po goleniu czy depilacji woskiem. Mimo to, jest wyjątkowo skuteczny – nie zdarza się uczucie mokrej skóry, dla mnie kompletnie niedopuszczalne. A zapach? Znacie zapach świeżego prania? Takiego, które po wypraniu w proszku czy płynie wyschło w ogrodzie? Tak mi się kojarzy zapach tego antyperspirantu. Świeży, nienarzucający się, delikatny. Żadnego mdlącego pudru.

Za 11 zł, bo tyle kosztuje antyperspirant Garnier Mineral Pure Active, to naprawdę doskonały zakup. Zwykle nie poświęca się antyperspirantom wiele uwagi, bo jaki by nie był, każdy zwykle w miarę działa. Ale lepiej, żeby działał lepiej niż gorzej, prawda?