Marzę o tym, żeby to falafel zrobił taką karierę, jak kebab. Wtedy mogłabym go jeść, kiedy zapragnę. Dodajmy, że bardzo lubię mięso i dobra kanapka arabska (ja nazywam ją raczej shawarmą niż kebabem) to świetny posiłek, ale falafel lubię o wiele bardziej. Próbowałam robić go w domu, próbowałam kupować masę na falafel, ale to wszystko nie to. Dlatego obecność Falafel Bejrut (i to już w dwóch lokalizacjach!) tak mnie cieszy.

Tak naprawdę do Falafel Bejrut trafiliśmy przez pokemony. Gramy w Pokemon Go, bo jest to świetny sposób na ruszenie się od biurka, ale na naszym osiedlu nie wszystkie stworki można złapać – stąd wycieczki. A skoro jest spacer (zwykle około godziny, półtorej), to trzeba się posilić. Poszliśmy do Falafel Bejrut i zamówiliśmy… o wiele za dużo. To, co widać na zdjęciu, nazywa się „raj na talerzu” i naprawdę nim jest, ale to nie jest porcja dla dwóch, tylko dla czterech, może sześciu osób. Weź to pod uwagę, zamawiając.

Pita, a w niej falafel, masa warzyw i sos tahini to proste jedzenie, ale warunek jest jeden: musi być świeże. Suchy falafel to najgorsza zmora kebabowni – nie wiem, po co to trzymają, jeśli ewidentnie nikt tego nie zamawia. Tutaj to element każdego chyba dania, więc kotlety są świeżutkie. Świeże warzywa są świetne, ale wyrzuciłabym słone kiszone ogórki – ewidentnie jest to wariant z pięciolitrowego wiadra w supermarkecie. Wolałabym więcej kiszonek arabskich. Marynowana peperoni i jalapeno dla mnie są OK, ale przypuszczam, że nie każdy lubi je tak, jak ja. Za to hummus bez zarzutu, no i świeża, miękka pita.

Lokal na Nowolipkach jest nieduży, więc trudno o wygodne miejsce do zjedzenia. Tak samo na zewnątrz – kilka stolików i ławek z palet. Bardzo dobrze wyglądają na zdjęciu (jak widać powyżej), ale o wygodzie nie ma mowy. Nie zabieraj więc tu wiekowej ciotki ani dziadka. Kolejny raz albo zrobię zamówienie na wynos, albo pójdę do drugiej lokalizacji – na Moliera 8. Może tam jest wygodniej?

Falafel Bejrut

https://www.facebook.com/FalafelBejrutWarsaw/