Podejrzewam, że jestem jedną z niewielu osób, które miód traktują tylko jak środek naprawczo-leczniczy. Dodaję miód do ciepłej wody, kiedy mam chore gardło, miodem smaruję spierzchnięte usta, ale poza tym nie jadam go, nie lubię smaku ani zapachu miodu. A jednak krem z miodem i żeń-szeniem Kiehl’s Pure Vitality Skin Renewing Cream to mój najnowszy numer jeden.
Jak pisałam w newsie o tym kremie, ten produkt zawiera głównie składniki pochodzenia naturalnego, co na pewno dla wielu z Was jest ważnym czynnikiem wpływającym na decyzje zakupowe. Dla mnie, prawdę mówiąc, liczy się tylko skuteczność, ale też kremy o relatywnie krótkim składzie, zawierające tylko to, co ważne, są po prostu lepsze dla skóry. Krem Kiehl’s Pure Vitality Skin Renewing Cream ma bardzo dobry skład.
Przy okazji, dopiero zauważyłam, że polska strona Kiehl’s i amerykańska znacząco różnią się od siebie, jak chodzi o zawartość – na stronie polskiej mamy opinie jakichś 2 dziewczyn, które zachwycają się kremem, a na stronie amerykańskiej – skrót informacji o składzie i pełną listę składników. Czy to by znaczyło, że polska konsumentka bardziej wierzy opiniom niż składowi? Dziewczyny, jak to jest – czytacie skład, czy opinie na stronie producenta?
Koniec dygresji, wracam do kremu. Nie pachnie jednoznacznie miodem, to raczej jedna z nut – lekko słodkawa, może nawet mleczna? Zapach jest ulotny, tyle dobrego. Konsystencja wygląda na bardzo lekką i w pierwszym odruchu nałożyłam kremu na twarz całkiem sporo, co okazało się błędem. W trakcie rozprowadzania krem robi się bowiem gęstszy i okazuje się, że wystarczy mniejsza ilość, żeby pokryć całą twarz, szyję i dekolt. Przez 2 miesiące zużyłam może 1/4 opakowania 50 ml, co oznacza, że krem jest super wydajny – trzeba jednak pilnować, żeby nic nie dostało się do słoika, no i żeby temperatura i wilgotność w łazience nie przekroczyły sensownych granic.
Uwaga – jednym ze składników jest olejek z ylang-ylang, który może uczulać. Mnie przez jakieś 2 miesiące regularnego stosowania kremu nie zrobił źle, ale jeśli masz złe wspomnienia z tym składnikiem, zdecydowanie zachęcam do skorzystania najpierw z próbki.
Jak napisałam – dla mnie krem Kiehl’s Pure Vitality Skin Renewing Cream to doskonałość roku, odpowiada na wszystkie moje potrzeby skórne: nawilża i odżywia skórę, szybko się wchłania (innymi słowy, nie wcieram go w pościel), radzi sobie szybko z drobnymi przesuszeniami skóry, no i jest bardzo wydajny. Zwykle tego typu bardziej treściwe kremy rezerwowałam tylko na jesień i zimę, ale ponieważ nie robię się młodsza, to zamierzam go używać także wiosną i latem.
Cena: 259 zł / 50 ml
Do kupienia w sklepach Kiehl’s i w sklepie internetowym.
Related posts
2 Comments
Comments are closed.
Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl
Co do polskiej strony Kiehl to rzeczywiście ciekawa sprawa. Ale może wręcz jest odwrotnie – może jesteśmy zbyt czepliwe odnośnie składów? ;D Wśród polskich konsumentek panuje szał na walkę z PEGami i parabenami, a w Kiehls można je spotkać.
O, Amerykanki też są znawczyniami składów. Wystarczy poczytać Paulę – połowa moich ulubionych kremów dostaje od niej i jej specjalistów 1 gwiazdkę 😉