Listopad, a ja o SPF? Tak, bo o ile nie jesteś niedźwiedziem, to nie zapadasz w sen zimowy i prawdopodobnie wychodzisz z domu w ciągu dnia. A jeśli tak, to SPF Ci się przyda. W tym zestawieniu znajdziesz moje najlepsze kremy z SPF do stosowania cały rok, od luksusowego Eisenberga po koreańskie hity, które nie rolują się i nadają się pod makijaż.
Mimo starań, nie mogę dojść, jaki był pierwszy krem z SPF, jaki włączyłam do regularnej pielęgnacji – obstawiam DayWear Estee Lauder ze skromną, jak na dzisiejsze czasy, ochroną SPF15. Ale mówimy o zamierzchłej przeszłości typu 20+ lat temu, a wtedy te odważniejsze marki dodawały SPF 6 do kremu i uważały, że to wystarczy.
Co napisawszy, sprawdziłam w Google, czy jakieś zdjęcia tych kremów sprzed lat nadal da się znaleźć i olaboga, Ziaja nadal oferuje krem z filtrem SPF 6. A w dodatku pisze o nim, że „zapewnia skuteczną ochronę przed promieniowaniem UV”.

Ręce mi na coś takiego opadają, bo to jest tworzenie fałszywego poczucia bezpieczeństwa. Ktoś w dobrej wierze kupi ten krem i nie będzie używać niczego więcej do fotoochrony, bo przecież marka zapewnia, że ochrona jest SKUTECZNA. Otóż nie jest. I oczywiście, nie jest tak, że jak raz wyjdziesz bez kremu SPF na skórze, to na pewno przebarwienia i rak skóry, ale jeśli będziesz to robić latami, to szanse rosną. Moja własna matka spędziła całą młodość, optymalizując opaleniznę. Ostatnie kilka lat używa kremu z SPF (zresztą pojawia się on w tym zestawieniu), ale dopiero po tym, jak musiała mieć usuwane zmiany skórne na twarzy. Tak, że tego.
Wracając do mnie i mojego używania SPF – tak, nakładam SPF codziennie, chyba że naprawdę wiem, że nie wyściubię nosa z domu. Ale to się rzadko zdarza i raczej w takie dni używam po prostu czegoś z trochę niższym poziomem ochrony, bo moja pielęgnacja zwykle i tak jest domknięta kremem z SPF. Również dlatego, że kremy z SPF mają także właściwości nawilżające.

Na tym zdjęciu też mamy SPF na sobie – o ile pamiętam, na wycieczkę do Kłajpedy wzięłam BasicLab ❤️
Dotarło do mnie, że w niektórych kręgach na Instagramie w dobrym tonie jest kwestionowanie noszenia SPF, ale to moim zdaniem ten sam poziom szurii, co kwestionowanie medycyny opartej o wyniki. Poza tym, SPF na niektórych rynkach jest wyrobem medycznym, a to oznacza znacznie bardziej rygorystyczne metody badania skuteczności. Zresztą, w Polsce też są SPFy opisywane np. jako ochrona na poziomie 100, najczęściej polecane po zabiegach dermatologicznych. Ale dziś nie o tym, tylko o normalnych kosmetykach, które można kupić w drogerii czy w perfumerii, osobiście i przez internet.
Spis treści
Luksus i innowacja – kremy SPF, których nie kupiłabym w ciemno, ale pokochałam
Martiderm – hiszpański hit, który wygładza
Nie miałam pojęcia o istnieniu tej marki aż do którejś kolacji z Moniką (czyli Perfect Basic). Po 20 latach gadania o kosmetykach nadal bawi nas ten temat, nadal pokazujemy sobie, co tam która kupiła czy dostała, oblewamy się perfumami. Martiderm to hiszpańska marka, oferująca całe mnóstwo ciekawych ampułek do twarzy, ale SPF zainteresował mnie bardziej. Wybrałam wersję bez koloru, bo już nie lubię tego efektu na sobie. Krem SPF Martiderm jest w płaskiej tubce, łatwo go nabrać wedle potrzeby, ładnie się rozsmarowuje, dzięki zawartości silikonów doskonale wygładza skórę. Trochę skojarzył mi się z BB Blur La Roche Posay, które chyba z 10 lat temu zamawiałam sobie z USA, taki był dobry!
Uwaga, jeśli nie przepadasz za kosmetykami zawierającymi substancje zapachowe – bo Martiderm jest perfumowany. To nie jest obiektywna wada, ale wolę to odnotować.
Eisenberg – czy ten drogi SPF jest wart swojej ceny? recenzja
Przyznam, że moja granica bólu, jak chodzi o ceny kosmetyków, jest poniżej ceny tego preparatu i pewnie nie kupiłabym go w ciemno. Ale Sephora dwa razy do roku zaprasza media na dzień prasowy i za którymś razem w pakiecie prasowym znalazłam właśnie ten krem Eisenberg SPF. Miałam go oddać Monice, ale namówiła mnie, żebym sama go zaczęła używać. I tutaj naprawdę widać, gdzie poszły pieniądze, bo formuła jest zgodna z najnowszymi osiągnięciami kosmetologii, konsystencja jest super przyjemna, emulsja współpracuje ze wszystkim, co można nałożyć pod spód, nie roluje się ani nie warzy na skórze. Dodatkowo butelka jest tak skonstruowana, że widać, ile zostało preparatu.
Nie wiem, czy to uzasadnia cenę, ale jeśli lubisz markę, chcesz czegoś skutecznego, a przy tym luksusowego, to czemu nie?
Clinique DDML – klasyk, który w końcu pokochałam w wersji z filtrem
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek było tak, że nie miałam żadnego preparatu Clinique na półce z kosmetykami. Odkąd w ogóle używałam kosmetyków i odkąd dysponowałam własnymi środkami, zawsze kupowałam coś tej marki – na początku inspirując się reklamami w Cosmo, a potem już szukając według własnej wiedzy. I o ile bardzo lubiłam wiele ich kosmetyków, to akurat ani trzy kroki (mydełko, tonik i krem DDML), ani ich SPFy (kiedy już się w ogóle pojawiły w linii miejskiej, a nie tylko plażowej) nie były wysoko na mojej liście. Nie to, że SPFy były złe, ale nie były zwykle tak dobre, jak konkurencja.
Krem Clinique DDML z SPF zobaczyłam podczas dnia prasowego w październiku i w zasadzie wszystko mi było jedno, o czym chciała opowiedzieć przedstawicielka marki, bo miała coś do malowania. Ja się nie maluję, natomiast dobrą pielęgnacją można mnie kusić. Wysmarowałam sobie dłoń tym SPFem i wiedziałam, że będę musiała go kupić.
Nie rozczarował – jest tak lekki i przejrzysty po aplikacji, jak zapamiętałam z dni prasowego. Nie ma jakiegoś szczególnego zapachu sam z siebie, bo kosmetyki Clinique z reguły nie są perfumowane.

Złoty standard i koreański hit – sprawdzone emulsje i kremy SPF
BasicLab – emulsja SPF, którą zużyłam w hurtowych ilościach (złoty standard)
Złoty standard, preparat, którego zużyłam kilka opakowań i pewnie mogłabym tylko tego używać. Ale no wiecie, blog sam się nie napisze, a nikogo nie obchodzi opinia nt. kilku opakowań tego samego, prawda?
W ofercie marki znajdziesz też krem – ale ten polecam raczej dla suchych, bardzo dojrzałych cer. Moja matka (85 lat) uwielbia go i zdecydowanie woli od emulsji. Dla mnie krem jest za gęsty, trudniej mi się go rozprowadza, mam wrażenie kołdry (który to efekt wolę na noc, i nie z SPF). Emulsja BasicLab z SPF jest łatwa w rozprowadzaniu, a opakowanie z pompką w zasadzie uniemożliwia wypadki przy przewożeniu kosmetyku w bagażu.

Beauty of Joseon – lekki koreański krem SPF, który nie podrażnia oczu
Jestem tak do tyłu z koreańskimi markami beauty, jak się da, ale staram się odkrywać coś nowego. Beauty of Joseon to jedna z koreańskich marek, które mnie zaciekawiły, bo kosmetyki nie wyglądają na tworzone z myślą o osobach 20+. W każdym razie, nie tylko. O ile nie zachwyca mnie rodzaj tubki, w jaką spakowany jest krem Beauty of Joseon SPF, to już sam krem jest na piątkę. Lekki, szybko się wchłania, nie podrażnia oczu. W zapasie mam jeszcze drugą wersję tego kremu SPF i na pewno ją przetestuję.
Nietypowe formuły SPF – róże i zapach świeżego pieczywa
Supergoop! Sheerscreen – dlaczego tylko ta wersja mi pasuje (i ten zapach!)
Tego też zużyłam kilka opakowań – ale tylko wersji Sheerscreen SPF. Żadna inna mi nie pasowała tak, jak ta – a marka ma i wersję tonującą, i matującą, i pewnie coś jeszcze. Biały po wyciśnięciu z tubki preparat szybko się wchłania, nie lepi się na skórze. Jako bonus – pachnie świeżym pieczywem. Tak, naprawdę.
Ultra Violette Queen Screen – płynna, różana ochrona na lato
Kupiłam po tym, jak podczas dni prasowych miałam okazję zapoznać się z konsystencją – płynną, leciutką, doskonałą na upalne lato. Miałam też zestaw minisów tej marki i uważam, że emulsja Ultra Violette Queen Screen jest najbardziej uniwersalnym wyborem. Uwaga, to też jest mocno perfumowany preparat – ale ten intensywnie pachnie różami.
Ostatnio w Australii były pewne niejasności dotyczące faktycznego poziomu ochrony oferowanego przez kilka marek, w tym Ultra Violette, ale akurat nie chodziło o Queen Screen. Tym bardziej zasadne jest rotowanie preparatów, ale z całą pewnością lepiej ich używać niż nie, bo każda ochrona jest lepsza niż jej całkowity brak.
SPF 25 – kiedy niższy filtr jest wystarczający?
AVA – Krem SPF25 idealny na dni, gdy nie wyściubiam nosa z domu
Jeden z tych kosmetyków, które kończyłam z żalem i na pewno kupię więcej. Przyznaję, SPF25 to mało jak na współczesne standardy, ale jak pisałam, można takiego kremu z powodzeniem używać w dni, kiedy nie promenuje się po mieście (o plaży nie wspominając). Bo zakładam, że nie mieszkasz w piwnicy bez okien?
Jedną z największych zalet kremu Ava Active Beauty matująco-nawilżającego SPF25 (nie wiem, o co chodzi z tym matowaniem w tytule, bo nie matował wcale) jest to, jak ładnie współpracował z każdym chyba serum, jakie kładłam pod spód.
Kremy z SPF, które uwielbiam (i używam cały rok)
Related posts

Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl
