Wybraliśmy się na wycieczkę w okolice Modlina. Jak więc doszło do tego, że obiad jedliśmy 40 km dalej, w Restauracji Dziupla w Truskawiu?

Bardzo prosto – lubię mieć wszystko zaplanowane. Dlatego nie ograniczam się tylko do przejrzenia listy restauracji w okolicy, do której się udaję, ale też przeglądam menu. I jeśli w jednej karcie widzę i rosół, i schabowego (po modlińsku), i mule, i krewetki, i makarony, to dochodzę do wniosku, że czegoś tu jest za dużo. Oczywiście, Modlin jest przy lotnisku, więc może mule są świeżo sprowadzane, ale zależało mi na czymś innym. Ponieważ Gastronauci (czyli Zomato) nie obejmują już całego kraju, tylko kilkanaście miast, to poszukałam na TripAdvisor, co jest ciekawego. I okazało się, że jedną z podpowiedzi jest Restauracja Dziupla w Truskawiu. Tam właśnie pojechaliśmy – i był to bardzo dobry pomysł.

Nazwa powinna mi była coś powiedzieć – stolik dostaliśmy właściwie przypadkiem, bo całe wnętrze było już zajęte, a mimo wszystko, pogoda nie zachęca do siedzenia w części ogrodowej. Poza tym, cała radość jest z przebywania wewnątrz. Od razu mówię: odradzam to miejsce osobom wrażliwym na los zwierząt – imponujące łby łosi, saren i dzików łypią na nas ze ścian, podobnie jak wypchany zając, jeż czy bażant. No, ale tutaj podaje się dziczyznę a nie tofu.

Zaczęliśmy jednak od zup – rosołu grzybowego (czyli tak naprawdę klarownej zupy grzybowej z kawałkami różnych grzybów) oraz żurku. Żurek w wersji klasycznej, z ziemniakami i kawałkami kiełbasy, był doskonały, esencjonalny, klasyka tego dania po prostu.

Wybór drugiego dania nie był łatwy, bo nie znam dziczyzny, rzadko ją jadam, więc nie wiedziałam, co tu wziąć. W końcu na stół wjechały sarnie żeberka w sosie grzybowym oraz polędwica z jelenia w sosie żurawinowym. Do tego ziemniaki, domowe kopytka, surówka z czerwonej kapusty i kilka kawałków marynowanej dyni. Wszystko dobrze doprawione, ładnie podane, bardzo smaczne – mięso rozpływa się w ustach, nie ma tu mowy o żadnych żylastych kawałkach. No i kolejny plus – porcje są tak wyważone, że można spróbować także deseru. Ciasto wiśniowo-czekoladowe podawane na ciepło i żytnia szarlotka dopełniły całości. To była szarlotka typowo domowa, bez bitej śmietany z pojemnika, bez piankowych warstw, taka, jak babcie piekły.

Codziennie w karcie pojawia się coś innego – wszystko zależy od dostaw, a dziczyzna to nie łopatka z dyskontu. Oczywiście, dla osób wolących znane smaki w karcie są też dania z wieprzowiny czy kurczaka. Warto pytać właściciela, co jak smakuje – dla osób nieobeznanych czy przytłoczonych nadmiarem wyboru będzie nieocenioną pomocą.

Ceny? Za opisany powyżej obiad dla dwóch osób zapłaciłam niecałe 200 zł (plus napiwek). Dużo? Może – ale jak mówię, dziczyzna nie jest mięsem tanim, bo nie jest hodowana przemysłowo. Doznania smakowe są wyjątkowe, no i jest to świetne miejsce, żeby zabrać obcokrajowców, którym chce się pokazać polską kuchnię od ciekawszej strony niż schabowy z mizerią. Polecam jednak robić rezerwację – Restauracja Dziupla jest nieduża, a gości, szczególnie w weekendy, sporo.

www.restauracja-dziupla.pl

https://www.facebook.com/restauracjadziuplatruskaw

 


a. MSS female_750x200