Jeśli zobaczysz cokolwiek z tego na aukcjach jakiejś osoby, zastanów się, skąd pochodzi reszta oferty.
O ile mi wiadomo, żadna z tych marek nigdy nie produkowała kolorówki. Pomijam już tusz „marki” Angel – to linia zapachowa, a nie osobny brand.
Linia kosmetyków „j’adore” zachwyca mnie od lat. I, do licha, ktoś to musi kupować.
Czego jak czego, ale takiej wersji nie było.
Benefit w kszałcie znanym z Givenchy sprzed lat. Taaa, jasne.
I kolejny evergreen, kosmetyki Boss. Opakowanie kojarzy mi się z którymś tuszem Estee Lauder sprzed lat.
To jest paleta do makijażu Dove. Ze złotymi gołębiami.
Nina Riggi..?
I rzecz, która mnie chyba najbardziej zmroziła. Niby wszystko OK, bo był taki produkt, były też pewnie i próbki. Ale rodzaj skóry po niemiecku to „Hauttyp” a nie „Hanntyp”. Wygląda na to, że próbki, mini-opakowania też mogą być podrabiane, chociaż nie wiem jak to się opłaca.
Related posts
Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl