Kiedy zaczynałam pisać o jedzeniu, zaczynałam też dietę South Beach. Po ponad pięciu latach mam sporo przemyśleń i sporo wiedzy o tym, jak jeść zdrowo.
Każda dieta wymaga jakichś wyrzeczeń. Mniej tłuszczu, mniej węglowodanów, mniej cukrów, czegoś tam zupełnie nigdy nie wolno jeść – i tak dalej. To bardzo ciekawe teorie, ale w życiu rzadko udaje się do nich stosować: pizza na spodzie z kalafiora to Ersatz, tak samo jak niskotłuszczowy ser brie (jedna z najgorszych rzeczy, jakich kiedykolwiek spróbowałam). Jedzenie jest dla większości z nas przyjemnością, więc nie należy się wiecznie umartwiać. Zamiast tego, warto jeść zdrowo i rozsądnie.
Poniższe zasady to wypadkowa setek artykułów i opracowań naukowych, które czytałam w ciągu ostatnich lat. Nie mówię, że to prawdy objawione i nie jestem zdania, że każdemu te zasady przypadną do gustu. Można czegoś nie lubić, można nie jeść z przyczyn światopoglądowych czy zdrowotnych. Do tego się nie odnoszę – sam(a) wiesz, jakie masz tu ograniczenia. A zatem, jak jeść zdrowo?
Po pierwsze, staraj się jeść jak najwięcej produktów nieprzetworzonych. Nie oznacza to tylko warzyw i owoców – jajka, ryby i mięso przed obróbką termiczną też są OK. Co ważne, kupując mięso, unikaj gotowców na grill. Marynata najczęściej jest słona i niestety może maskować fakt, że mięso jest drugiej świeżości. Zrobienie marynaty na grilla jest naprawdę proste. Unikaj też białego ryżu – lepszy jest brązowy czy dziki. Fakt, zwykle dłużej się go gotuje, ale jeśli nastawisz minutnik, to nie musisz przyglądać się garnkowi w kuchni.
Po drugie, nie wszystko trzeba robić samemu. Nie wyobrażam sobie, że produkowałabym własny makaron – nie mówiąc już o jeżdżeniu do młyna po świeżo zmieloną mąkę. Nie musisz unikać gotowych produktów (jak makaron, mąka czy oleje). Dobrze jest jednak nie jeść makaronu codziennie.
Po trzecie, chociaż nie ma przekonujących dowodów naukowych na to, że produkty wysokoprzetworzone są niebezpieczne dla zdrowia, jedz je rzadko. Gotowe ciasta i ciasteczka, mieszanki płatków śniadaniowych, pieczywo tostowe, tortilla – nic się nie stanie, jeśli czasem zjesz coś takiego, ale staraj się ograniczać to w diecie. Jeśli chleb – to z krótkim składem, bez polepszaczy.
Po czwarte, staraj się przygotowywać w domu większość posiłków. Jedzenie w restauracjach to przyjemność, ale według badań, Polacy jedzą raczej w fast foodach, barkach przy biurowcach i zaopatrują się u „Pana Kanapki”. Teoretycznie wiadomo, z czego robi się pomidorową, a z czego kanapkę z tuńczykiem, ale trudno się dopytywać, czy rosół był domowy, czy z kostki rosołowej, albo czy majonezu jest łyżeczka na porcję, czy trzy. Wiem, gotowanie jest czasochłonne i wielu osobom może się wydawać, że nie da się codziennie gotować, chodząc do biura. Ćwiczyłam to przez kilka lat – z tego pół roku gotowałam dla trzech osób, a nie dla dwóch. Jasne, musiałam codziennie albo coś ugotować, albo odmrozić, dokończyć, przepakować – ale było warto. Kiedy patrzyłam na rozgotowane na śmierć kluski z burym sosem i żylaste mięso na stołówce, a potem na moje pojemniki z obiadem (polecam cykl „co brać do pracy”!), wiedziałam, że warto było.
Po piąte, nie omijaj przypraw ani olejów czy masła. Jasne, da się gotować bez soli – moja mama nie ma zaufania do przypraw i woli potrawę niedoprawioną od jakiejkolwiek innej. Ale po co? Ostatnie wyniki badań wykazują, że ani sól, ani tłuszcze (oleje, oliwa, masło) nie są niebezpieczne, za to doskonale dosmaczają potrawę. Nie należy przesadzać – ale nie ma sensu gotować bez przypraw. Odradzam jednak wszystkie gotowe zestawy przypraw czy fiksy z torebki – zwykle mają w składzie przede wszystkim sól i mąkę. Lepiej samej pomyśleć o tym, jak doprawić gulasz.
Po szóste, pij wodę. Żadne soki, z cukrem czy bez cukru, nie zastąpią normalnych, surowych owoców. Kompotu też można napić się raz czy drugi, ale nie codziennie. Co do kawy, herbaty i alkoholu – są badania dowodzące, że każdy z tych napojów szkodzi zdrowiu, ale też takie, z których wynika, że pomaga. Jak zwykle – umiar jest kluczowy. I nie, nie trzeba pić 8 szklanek wody dziennie. Pij wtedy, kiedy chce Ci się pić. Dopełniaj szklankę stojącą na biurku, kiedy ją opróżnisz – to też doskonały sposób na to, żeby regularnie wstawać na parę minut.
Po siódme, jedz z innymi. Spotykaj się ze znajomymi na wspólne gotowanie, chodź na warsztaty kulinarne, zaproś mamę na obiad, który Ty ugotujesz. Wspólne gotowanie jest przyjemne, uczy nowych rzeczy, a wspólne jedzenie sprawia, że jesz wolniej. A to zdrowe.
A Ty, jakie masz sposoby na to, żeby jeść zdrowo? Napisz mi o tym w komentarzu.
Related posts
5 Comments
Comments are closed.
Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl
Masz rację, grunt to urozmaicenie i zdrowy rozsądek. I jak najmniej przetworzonych rzeczy. Fajnie jest mieć własny ogródek, ogrom chemii ze sklepowych owoców i warzyw wtedy odpada. Ja ostatnio jadam monotonnie, z racji problemów ze zdrowiem, ale powyższych uwag zawsze się trzymałam.
Mój ogródek ziołowy został pożarty przez mszyce i jakieś inne zwierzęta. Co do chemikaliów – zawsze były, zawsze będą, podejrzewam. Wystarczy dobrze umyć owoce i warzywa przed jedzeniem. Jak ich nie ma, to maliny na następny dzień w sklepie już są zdechłe.
No nie, między owocami i warzywami z własnego ogródka, a tymi z plantacji, jest jednak różnica w zawartości chemii. Opryski konserwujące, to już inna bajka. Je może i spłuczesz, ale to co siedzi w środku niekoniecznie. Ja mam, to szczęście, że przez lato biorę warzywa od rodziny, niepędzone, niepryskane. Samo zdrowie.
Nie, to prawda, rodzinne albo własne najlepsze. Z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy tata postawił w ogrodzie tunel i co roku uprawiał tam pomidory, paprykę, ogórki i rzodkiewkę. A babcia poza tunelem miała ziemniaki (tak, mieliśmy duży ogród). Niestety, to se ne vrati.
Mi się marz właśnie taki warzywnik z prawdziwego zdarzenia. Koniecznie z tunelem. Fajna sprawa. Ale i tak się cieszę, że się część rodzinki na wieś wyprowadziła, bo oni mają ogródki. I sąsiadów, od których można kupić swojskie jajka i miód. Zawsze to zdrowsze, a przy okazji i smaczniejsze 🙂