Kiedy piszę ten tekst, wiele z nas spędza dużo czasu w domu i pewnie jedyne obuwie, o jakim myślimy, to wygodne kapcie. Ale pandemia i związane z nią ograniczenia nie dotyczą wszystkich. Miejmy też nadzieję, że w ciągu niedługiego czasu życie wróci do tego, co znamy i znów będzie można chodzić do biura, na spotkania zawodowe i towarzyskie. A wtedy kapcie nie wystarczą. Dlatego mam dla Was dziś tekst o butach, które warto mieć w szafie – napisany totalnie na przekór trendom, bo buty, o których piszę, to modele ponadczasowe.

Buty, które warto mieć w szafie: baleriny

Chociaż nazwa pochodzi od tancerek baletowych, to współczesne baleriny to nie tylko delikatne, atłasowe obuwie. Większość modeli uszyta jest ze skóry, skóry ekologicznej albo mocnego płótna, ma sensowną podeszwę, która pozwala nosić buty codziennie. Baleriny to mój ulubiony rodzaj butów, miałam ich przez lata dziesiątki par. Niektóre polubiłam na tyle, że kupowałam naraz kilka par w różnych wariantach kolorystycznych. Uważam, że pasują do wszystkiego. Jedyny minus to taki, że trudno je nosić zimą.

Przy okazji – mam dla moich czytelniczek kod zniżkowy na wszystkie modele Solo Femme – wpisz „jestpieknie” przy zakupach w sklepie firmowym online, a dostaniesz 30% zniżki.

Buty, które warto mieć w szafie: mokasyny

Określenie „mokasyny” pochodzi z języka ludów pierwotnych Ameryki Północnej. Też oznacza buty, uszyte ze skóry, o kształcie nieco zbliżonym do mokasynów, jakie znamy. Często są bogato zdobione – haftami czy koralikami. Współczesne mokasyny zwykle są uszyte ze skóry lub miękkiego zamszu. Mogą być zdobione klamrą albo sznureczkiem, ale nie muszą. Jest też odmiana dla kierowców, z gumowymi kołeczkami z tyłu buta – to ułatwia prowadzenie samochodu, a jednocześnie sprawia, że buty nie niszczą się tak szybko.

Mój ulubiony zestaw z mokasynami to spodnie typu chinos (o rodzajach spodni też chyba kiedyś zrobię tekst), t-shirt, kardigan i mokasyny właśnie. Dobrze uszyte można nosić na gołą stopę, nic nie będzie uwierać, nic nie będzie obcierać. Słowo!

Buty, które warto mieć w szafie: klasyczne czółenka

O pochodzeniu butów na obcasach można napisać książkę albo pracę naukową, a nie tylko akapit w tekście w blogu. Jest wiele odmian butów na obcasach – od pantofli na 2-3 cm obcasie, tzw. kaczuszce (po angielsku nazywanej kotkiem, kitten heel) po szpilki (po angielsku – sztylety, stiletto heels). Moim zdaniem klasyczne, efektowne i jeszcze w miarę łatwe do noszenia są czółenka na obcasie 6-7 cm. Kiedyś najłatwiej było znaleźć buty w klasycznych kolorach, jak czarny czy neutralny, ale teraz czółenka można kupić w chyba każdym kolorze, czasem też we wzory. Zwolenniczki są zdania, że pasują do wszystkiego i chociaż ja od dawna nie noszę butów na obcasie, to zgadzam się z nimi. Zwykły zestaw dżinsy + t-shirt wiele zyskuje, kiedy założyć do niego klasyczne czółenka. Dodatkowy plus? Nie da się powłóczyć nogami, idąc w butach na obcasie.

Buty, które warto mieć w szafie: sztyblety

Sztyblety pochodzą od butów do jazdy konnej. Po angielsku mówi się na nie Chelsea boot albo Jodhpur boot – ta ostatnia nazwa nawiązuje do stanu w Indiach, a określenie wzięło się od graczy w polo z tamtego rejonu, którzy nosili te niskie, skórzane buty bez zapięcia, z elastyczną wstawką po boku. Chociaż wiele modeli dostępnych w sklepach jest bogato zdobionych, to klasyczne sztyblety nie mają żadnych ozdób, napisów czy ćwieków. Takie też są moim zdaniem warte kupienia – oprą się modzie i będą służyć przez lata. Skórzane, najczęściej czarne albo w kolorze brązu (szczególnie wdzięczny jest odcień whisky), nie wymagają większych zabiegów poza regularnym czyszczeniem pastą i szczotką. Chociaż w sklepach pojawiają się najczęściej z nadejściem jesieni, to moim zdaniem można je nosić przez cały rok, jeśli tylko nie jest zbyt gorąco.

Buty, które warto mieć w szafie: buty sportowe

Napisałabym „adidasy”, bo to słowo weszło już dawno do polszczyzny, ale „buty sportowe” jest jednak szerszym pojęciem. Unikam wszystkich sezonowych modeli – zarówno neonowych butów do biegania, które właśnie do tego są, jak i obecnego od kilku sezonów w kolekcjach trendu „ugly shoes”. Uważam, że da się zawsze znaleźć takie modele, które noszone po roku czy dwóch nadal będą wyglądać dobrze. Bardzo lubię białe buty sportowe i chętnie je noszę, ale nie zawsze pasują do stroju i okoliczności. Ciemne, szczególnie bez większych oznaczeń marki, to też bardzo dobry wybór. Wszystkie buty sportowe mają jedną zaletę: są najwygodniejsze i nieprzewidziany spacer nigdy nie jest problemem.