W Lidlu pojawiły się torebki Wittchen. To dobrze czy źle?

Disa pisze u siebie w blogu, że w jej oczach marka torebek straciła. O swoich odczuciach dotyczących oferty Wittchen w sieci dyskontów pisze tak: „nic nie poradzę na uczucie rozczarowania. Pewnie nie powinnam pisać, że czuję się oszukana, ale wyobraźcie sobie, że Waszą ulubioną markę nagle rzucają do kosza w Lidlu… nagle człowiek zaczyna żałować każdej wydanej złotówki.” I zgadzam się z Disą – byłabym podobnie rozczarowana, gdybym jeszcze miała jakieś torebki Wittchen (już nie mam, została mi chyba para rękawiczek i tyle). Bo faktycznie wygląda, jakby tysiące ludzi przepłaciły – o ile przepłacaniem jest kupienie innej torebki tej samej firmy, w innych okolicznościach.

 

Ale rozumiem, co robi Wittchen – poszerza (może trochę zmienia) grupę docelową. Zamknięty został sklep marki w Arkadii, za to marka rozkręca sprzedaż internetową, a w sieci ponad 500 dyskontów w całym kraju można kupić serię torebek i akcesoriów. To nie jest obrażanie się na „rękę, która karmi”, tylko biznesowe decyzje – najwyraźniej sprzedaż internetowa rośnie, a sklepy w centrach handlowych przestały się opłacać. Oczywiście, dochodzą do tego pewne problemy finansowe marki, która podjęła pewne ambitne decyzje biznesowe i być może trochę przeinwestowała. Ale uważam, że szukanie rozwiązania jest lepsze niż po prostu ogłoszenie upadłości.

 

Jeszcze co do kolekcji Wittchen w Lidlu – 250 zł to średnia cena podrabianej torebki z logo Louis Vuitton, Chanel czy choćby Michael Kors. Być może dziewczyna czy kobieta (pozdrawiam panią spotkaną w Lidlu w piątek – ten Neverfull nie wyglądał jak oryginał, przykro mi), która kupiłaby podróbkę, kupi sobie torbę Wittchen? Z mojego punktu widzenia to cenne. Bo to znaczy, że potencjalnie taka nabywczyni nauczy się, że jest coś więcej niż drogie oryginały i tanie podróbki, że są też produkty w przystępnych cenach. Dyskusja o tym, że wszystko i tak szyją małe chińskie rączki zapewne wybuchnie, ale jest różnica między produktem będącym podróbką a niebędącym nim, choćby taka, że oryginał mogę reklamować, a podróbki nie. Nie wchodzę w dywagacje o naturze prawa autorskiego w kontekście wzorów torebek. 

 

Aha – jeśli chcesz poczytać więcej o podróbkach i o tym, jak je odróżniać od oryginałów, polecam mój drugi blog: Podróbkowo Wielkie

 

PS Wittchen skontaktował się właśnie z nami – jak się okazuje, sklep w Arkadii nadal działa. Można zatem robić zakupy tak, jak się chce – w sklepie, w dyskoncie (o ile jeszcze coś zostało), przez internet.