Moda wysoka i moda codzienna przecina się coraz częściej. Ale czy takie hybrydy mają sens?
 
News o współpracy marek Havaianas i Valentino dotarł do mnie już jakiś czas temu, ale dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy pisać tu o tym. Blog nazywa się „jest pięknie”, a ja, pomimo najszczerszych chęci, nie umiem dostrzec piękna w tym projekcie. I nie dlatego, że mam awersję do gumowych butów – przeciwnie, bardzo je lubię i mam ich sporo (samych havaianas chyba 6 par). Ale mam awersję do głupich pomysłów, a moim zdaniem klapki z gumy za prawie dwa i pół tysiąca złotych (z uwagi na paski ze skóry krokodyla) to jeden z nich. Havaianas są tak popularne, bo są niedrogie i wygodne, a jeśli się zniszczą, można je bez żalu wyrzucić i kupić następne. Dodawanie do nich luksusowych elementów w mojej ocenie zaburza sens kupowania takich butów. 
 
Nie jest to pierwsza współpraca tego typu – w 2012 roku pojawiła się wspólna kolekcja Missoni i Havaianas. Bardziej mi się podobała – dlatego, że w jasny sposób nawiązywała do ikonicznych wzorów włoskiej marki, a przy tym nie kosztowała majątku. W momencie wejścia do sprzedaży, klapki Missoni dla Havaianas kosztowały $70; co prawda to nadal kilkakrotnie więcej, niż kosztuja normalne Havaianas, ale moim zdaniem jeszcze znośnie. Oczywiście, teraz na eBayu są sporo droższe, ale to limitowanka, więc to naturalne.
 
Klapki z kolekcji Valentino kosztują od 700 zł za wersję z ćwiekami do prawie 2500 zł za wersję z tym nieszczęsnym krokodylem. Nawet nie są nieładne, ale jak mówię – tego rodzaju współpraca wypacza moim zdaniem sens istnienia marki takiej, jak Havaianas. Oczywiście, to się sprzeda, bo fani marki kupią, choćby do kolekcji a nie do noszenia, ale po co?