Dla wielu osób praca zdalna to coś najgorszego. Obecne środki bezpieczeństwa, wprowadzone z uwagi na pandemię koronawirusa, zachęcają pracodawców do przeniesienia pracowników na home office. Ci, którzy mogą, jak najbardziej powinni zostać w domu. Ale jak pracować z domu, żeby było to skuteczne i komfortowe rozwiązanie?

Poniższy poradnik piszę na podstawie własnych doświadczeń – pracuję z domu od 20 z górą lat, z krótką przerwą, kiedy zaoferowano mi pracę w wydawnictwie, które pracy zdalnej nie uznawało. Co za tym idzie, mam doświadczenie także w pracy na miejscu – i wiem, jakie ma plusy, a jakie minusy.

Nie opowiadam o tym, co zrobić z dziećmi – nie mam ich, więc nie będę się wymądrzać. Jestem pewna, że blogerki-matki i blogerzy-ojcowie napiszą o tym niejeden tekst.

Praca z domu: znajdź swoje miejsce

O ile przejrzeć maile możesz na komórce albo zwinięta na kanapie, z laptopem na kolanie, to o sensownej pracy w ten sposób nie ma co myśleć. Znajdź sobie miejsce w domu: stół, biurko, kawałek blatu kuchennego. Do tego krzesło lub fotel – im wygodniejszy, tym lepiej. Mój absolutnie ukochany fotel to model Markus z IKEA – ma regulowaną wysokość, kąt nachylenia, poduszkę na wysokości odcinka lędźwiowego kręgosłupa i podłokietniki. Ale i tak używam podnóżka – w ten sposób jest mi wygodniej.

Kolejna ważna sprawa – nie należy siedzieć kamieniem bez ruchu. Najprostszym sposobem na regularne wstawanie jest picie wody. Tak powiedzmy szklankę co 40 minut do godziny. W ten sposób musisz regularnie wstawać, żeby przynieść sobie kolejną porcję. Oczywiście woda jest umowna, może być sok, herbata, kawa (no, może nie co 40 minut…), zioła.

Ubierać się elegancko czy siedzieć w piżamie?

Tutaj zdania są podzielone. Są osoby, dla których np. pisanie to też praca i dlatego ubierają się „do pracy”, po czym wychodzą do drugiego pokoju. Są też tacy, którzy budzą się, sięgają po komputer leżący przy łóżku i już są w pracy. Każdy musi znaleźć własną drogę. Ja na przykład lubię miękkie ubrania z bawełny i w domu siedzę w dresie, t-shircie i bluzie.

Praca z domu: na czas czy na zadania?

Zwykle praca w biurze zamknięta jest w jakichś ramach godzinowych, nawet jeśli górna granica to „jak przełożony wyjdzie” – nie żartuję, miałam taką sytuację. Nie uważam, że była normalna, ale nie ma co o tym teraz rozmyślać. Mówiąc poważnie: zwykle potrzebujemy mniej więcej odpracować te osiem godzin dziennie. Tyle tylko, że praca w biurze to cała masa rzeczy, które odciągają nas od zadania: tu spotkanie, tam narada, dzwoni telefon na biurku, ktoś przyniósł ciastka bo imieniny, potem trzeba przejrzeć, co w kantynie na obiad, iść na ten obiad, rozważyć trzecią kawę i może ciasteczko… i tak to idzie.

W domu nie masz spotkań. Jasne, bywają rozmowy na Skype, maile przychodzą jak przychodziły, ale nikt nie przerywa Ci pracy. Z drugiej strony, w domu – szczególnie teraz – masz jeszcze współmałżonka, dziecko, psa lub kota i cały katalog Netfliksa. Dlatego dobrze jest przyjąć, że siadasz do służbowego laptopa o jakiejś godzinie, np. o ósmej rano, sprawdzasz, co jest do zrobienia i na tej podstawie robisz sobie listę zadań na dzień i tydzień. To, co najpilniejsze, robisz od razu, resztę planujesz, omawiasz (najlepiej mailowo) ze współpracownikami, zbierasz dane itd. W międzyczasie możesz zrobić przerwę na zrobienie sobie kawy, poszukanie wygodniejszego krzesła do pracy (naprawdę, nie oszczędzaj na tym, fizjoterapia kosztuje osobno!), odgrzanie obiadu, wyjście na spacer z psem (raczej półgodzinny niż dwugodzinny). Ustal sama ze sobą, co musi być zrobione – i kiedy to zrobisz, masz wolne. Ale nie przesadzaj – pułapką wielu osób decydujących się na pracę zdalną jest praca do końca dnia i potem jeszcze trochę.

Sama tak robiłam dawno temu, kiedy wydawałam kilka serwisów naraz. Siadałam do pracy rano, pisałam maile, rozdawałam zadania, sprawdzałam newsy, wrzucałam wszystko do CMS, w międzyczasie coś tam jadłam, potem była szybka kolacja i potem siadałam jeszcze na godzinkę. To nie jest zdrowe podejście i odradzam Ci je.

Higiena psychiczna przy pracy z domu

Poza tym, co napisałam wyżej, o stawianiu sobie granic w liczbie przepracowanych godzin, jest jeszcze jedna rzecz, która dla wielu osób jest nie do przełknięcia: brak kontaktu z innymi ludźmi. Z uwagi na pandemię koronawirusa kontakt osobisty jest niewskazany, ale możesz przecież zadzwonić do kogoś, napisać wiadomość albo zrobić video-call. Widziałam ostatnio na Stories znajomych, że robią sobie wideo-party – kilka osób łączy się razem, rozmawiają przez ekran, piją kawę albo (po pracy) drinki. Technologia z wielu rzeczy nas odziera, ale wiele innych daje w zamian.

Inna sprawa to kontakty ze współpracownikami. Pewnie wyjdę na zimną rybę (nie pierwszy raz), ale zawsze lubiłam i nadal lubię dostać komplet danych mailem. Jasne, warto czasem zadzwonić, przedyskutować jakieś szczegóły tego, co robicie wspólnie, ale staraj się mieć wszystkie pliki, wskazówki etc. na mailu. Unikaj też pisania długich maili nie na temat – ani nawet na temat. To nie list do przyjaciółki (nawet jeśli się przyjaźnicie), tylko korespondencja służbowa. Zadaj pytanie, podziękuj z góry za przesłanie danych, koniec.

Pisząc to, co powyżej, wiem, że w wielu firmach są wytyczne o tym, żeby właśnie pisać bardziej „po ludzku” – ale moim zdaniem doklejanie na siłę trzech emotek w mailu, żeby nie wyjść na cyborga, to przesada. Macie zadanie do wykonania w pracy – im szybciej będzie zrobione, tym szybciej wszyscy zajmą się tym, co lubią robić po pracy.

Co zrobić z tym całym wolnym czasem?

Zakładając, że praca z domu Ci się spodoba i dobrze będzie Ci szło organizowanie sobie dnia pracy z dala od biura i współpracowników, możesz mieć nadmiar czasu wolnego. Jasne, można oglądać filmy i seriale, można grać w gry, ale ten przymusowy okres odosobnienia można też przeznaczyć na coś przydatnego, a nie tylko przyjemnego. Na YouTube jest wiele poradników w zasadzie o wszystkim. Możesz podszkolić się w technikach makijażu, możesz nauczyć się odnawiać meble, możesz poznać podstawy kaligrafii. Są też różne aplikacje – np. do nauki języków. Moją ulubioną jest Duolingo – jest za darmo, lekcje są króciutkie, więc można ich zrobić kilka czy kilkanaście dziennie, w zależności od tego, ile ma się czasu i chęci.

Nie mówię, że każdy może pracować z domu – są zawody wymagające obecności na miejscu. Jeśli jednak w większości pracujesz sama i potrzebujesz tylko okazjonalnego kontaktu zawodowego z kimś innym, to przymusowe odosobnienie może być dla Ciebie ogromną szansą. Kiedy 20 lat temu zaczynałam pracę z domu, byłam przerażona, bo oznaczało to znacznie mniej pieniędzy niż w przypadku pracy w redakcji, internet był w powijakach i mogłam sobie w najlepszym przypadku kupić do słuchania płytę (z dostawą do domu) a nie włączyć Spotify z dowolnym miksem muzyki. Teraz wiem, że nie zamieniłabym się z nikim, a praca z domu nauczyła mnie dobrej organizacji czasu, planowania i samodzielności. A to się zawsze przyda.