Wczoraj Netflix wszedł do Polski (i do kilkudziesięciu innych krajów). Zobaczyłam wpis o tym u znajomego i od razu poszłam się zalogować i zapłacić. 8 euro miesięcznie (po pierwszym miesiącu za darmo) to niewiele za portfolio filmów i seriali. Nie wszyscy jednak podzielają mój entuzjazm. Nie znalazłam co prawda głosów, że to za drogo, ale niejeden człowiek wyrażał dezaprobatę, bo filmów z polskimi napisami jest mało. Tylko czekać, aż ktoś zacznie jęczeć, że nie ma filmów z lektorem, granda!

Faktycznie, podejrzewam, że tylko jakieś 10% oferty ma polskie napisy. Ale myślę, że 100% oferty ma napisy angielskie. O ile znasz angielski na poziomie umożliwiającym przeczytanie kilku linijek prostego (tzn. nie specjalistycznego) tekstu, to poradzisz sobie z czytaniem napisów po angielsku. Jasne, na początku nie będzie łatwo, ale z czasem się nauczysz. Kolejna korzyść jest taka, że Twój angielski się naprawdę poprawi.

Uprzedzając pytania: oglądam filmy bez napisów. Nie siedziałam 10 lat w UK (ani w szkole językowej, ani na zmywaku w fish&chips), ba, nie byłam w UK ani razu. Ale jako paroletnie dziecko powiedziałam, że chcę się nauczyć angielskiego. Mój tata zapisał mnie na lekcje chyba w pierwszej czy drugiej klasie podstawówki i ofiarnie zawoził mnie na zajęcia, gdzie poznawałam angielskie zwroty na podstawie piosenek Paula Anki. Potem były lekcje w mniejszej, 3-5 osobowej grupie, do końca podstawówki. W liceum mama kupiła mi prenumeratę Time’a. Snobowałam się na intelektualistkę, więc zawsze miałam go w plecaku i czytałam na każdej przerwie, czasem też w drodze do domu.

Jakieś 10 lat temu mój angielski oceniałam już dość dobrze, powiedzmy na poziom B2. Ale nadal uważałam, że o ile artykuł przeczytam, to już śledzenie narracji literackiej po angielsku jest poza moim zasięgiem. Mimo to spróbowałam. Nie pamiętam, jaka była pierwsza książka, jaką przeczytałam, ale od tego czasu zaczęłam czytać po angielsku wszystko (jak dobrze, że jest Amazon!) i w tej chwili czytam po angielsku tak samo, jak po polsku. Nie pozbędę się nigdy akcentu, bo nie mam ucha do dźwięków i zwyczajnie nie umiem imitować ani akcentu brytyjskiego, ani amerykańskiego. Ale to mi nie przeszkadza, bo – uwaga! – nie przeszkadza nikomu, z kim rozmawiam po angielsku, nawet jeśli jest rodowitym Brytyjczykiem. Dlaczego? Bo najważniejsze jest to, żeby umieć wyrazić myśl. Może być z polskim akcentem, może być średnio gramatycznie, może być przy pomocy omówienia, jeśli zabraknie słowa.

Wracając do Netfliksa – kontrargument jest taki, że w Polsce ma być po polsku. Owszem, w Polsce może – ale określenie „globalna wioska” jest już chyba wszystkim znane. W internecie nie ma granic państw, mamy dostęp do zasobów z całego świata. Angielski ułatwia życie, a znajomość drugiego języka (i jego regularne używanie) to doskonała gimnastyka dla mózgu. Nie pozbawiaj się tego, szukając polskich napisów.