Dziś jeżdżę Rolls-Royce Phantomem ósmej generacji. Co, że z tyłu? Najlepsze miejsce. Dlaczego? Zapraszam na osiem rzeczy, które trzeba wiedzieć o tym modelu!

Rolls-Royce Phantom test: parkowanie

Po pierwsze, Karolina pyta, jak to parkować. Normalnie. Proszę zaparkować tam.

A mówiąc bardziej serio – co prawda to jeden z szerszych i dłuższych samochodów na rynku, ale dzięki systemowi kamer łatwiej jest zmieścić się na miejscu parkingowym. To nic, czego byśmy nie znali z innych luksusowych modeli, ale Rolls-Royce pokazuje też, gdzie otworzą się drzwi.

 

Rolls-Royce Phantom test: spalanie

Po drugie, Jolanta pyta, ile to pali. Tyle, ile ktoś do niego naleje.

Co prawda pod maską mamy silnik o pojemności 6 i trzy czwarte litra, fau 12, i mocy 563 koni mechanicznych, ale jeśli jedziesz autostradą i włączysz adaptacyjny tempomat, da się zejść poniżej 14 litrów na setkę.

Rolls-Royce Phantom test: prowadzenie

Po trzecie, skoro mowa o jeździe – pewnie w jakimś innym samochodzie taka moc zachęcałaby do mocniejszego naciskania gazu, ale tutaj po prostu się tego nie robi. Tak samo, jak nie robi się selfie w operze. To nie jest w dobrym guście. Rolls-Royce zamiast obrotomierza ma wskaźnik rezerwy mocy – i zwykle masz 80-85% rezerwy mocy, jadąc.

Rolls-Royce Phantom test: wyciszenie

Czwarta rzecz, o której chcę Wam opowiedzieć, to dźwięk. Czy raczej jego brak. Nowa generacja Phantoma to ewolucja, a nie rewolucja, w stosunku do poprzedniej. Skupiono się na tym, co ważne w podróżowaniu, czyli komforcie. Samochód jest tak wyciszony, że słychać tylko klimatyzację, a jeśli ją wyłączysz, tylko toczenie się kół po asfalcie. Nawet kiepska nawierzchnia to nie problem, bo samochód płynie a nie jedzie.

Rolls-Royce Phantom test: komfort

Po piąte, komfort przejawia się też na inne sposoby. Na podłodze mamy dywaniki ze specjalnie wybranej rasy owiec – mają najbardziej miękką sierść. Mogłabym na takim dywaniku spać, a nie tylko trzymać stopy. Pozycję na fotelu można dopasować, można włączyć podgrzewanie, masaż…

Rolls-Royce Phantom test: gadżety

Po szóste, są też słynne parasolki w drzwiach – i tak, w Skodzie też takie są, podobnie jak w Astonie, tylko w Astonie mocowanie jest o wiele bardziej tandetne. W Phantomie jest też, poza dużym lusterkiem schowanym w suficie, małe lusterko z boku. W sam raz, żeby zerknąć i sprawdzić, czy wszystko OK, tuż przed wyjściem z samochodu. Jeśli z jakiegoś powodu potrzebujesz pracować, są też rozkładane stoliki.

Po siódme, spaliście kiedyś w samochodzie? Ja zasypiam w każdym, ba! Nawet na skuterze jako pasażerka prawie zasnęłam. Wczoraj wracaliśmy z Trójmiasta i kiedy tylko siadłam z tyłu, wtuliłam się w mięciutki zagłówek i spałam dobrą godzinę. Bardzo polecam!

Po ósme, pokazywałam Wam wczoraj w Stories, że tu jest karafka i kieliszki. Jest też chłodzony schowek na inne napoje, na przykład na szampana. Są też odpowiednie kieliszki – ale gdzie potem ten kieliszek postawić? Tutaj są na nie uchwyty. Nic się nie wyleje. Co prawda nie tak dawno jeździliśmy z Markiem bardzo luksusowym Subaru i mieliśmy do dyspozycji papierowe kubeczki, ale tutaj nie trzeba się o nie martwić.

Rolls-Royce Phantom test: podsumowanie

Samochód tego rodzaju to coś, na co pozwolić sobie mogą nieliczni. Zawsze miałam słabość do ładnych przedmiotów. W Rolls-Royce ujmuje mnie niewiarygodna dbałość o detale, skupienie na komforcie podróżowania, a za każdym razem, kiedy patrzę na gwiazdki na suficie, wpadam w filozoficzny nastrój. Immanuel Kant pisał: „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”. Nie mam ambicji filozoficznych, ale uważam, że rozmyślanie o tym, co ważne w samochodzie za jakieś pół miliona euro, to dobry sposób na spędzenie dnia. Czego i Wam życzę!