Najpierw disclaimer: mam 5 par Crocsów (różne modele) i bardzo je lubię. Uważam, że jakieś 50% opinii o tym, jakie to są fuj, pochodzi od osób, które albo nie rozumieją, że to świetne buty na plażę, spacer czy szybki wyskok na zakupy, a nie na bal w operze, albo miały do czynienia tylko z tandetnymi podróbkami (takimi, jakie pokazywałam tu).

Jak te na zdjęciu poniżej. Zdjęcie wykonane zostało w Chile i według słów jego autora, podróbek w najróżniejszych kształtach i kolorach było tam od groma.

Firma nazywa się Bamers i jest, jak widzę, jakimś chilijskim wynalazkiem. Sprytny producent ma też w ofercie coś, co mi wygląda na podróbkę UGG:

Moim zdaniem, takie coś jest tylko nieco lepsze niż kupowanie oczywistych podróbek – o tyle, że może coś z nazwą marki i adresem producenta nie będzie już całkowicie fatalnej jakości.

Poza tym, firmy spoza USA działają w pewnej próżni prawnej – zanim się firma produkująca oryginały zorientuje, że ktoś kopiuje jej wzory, zanim dotrze do jakiegoś namiaru na tego kopiującego, zanim papiery dotrą, zanim się dogadają albo pozwą – mija czas. A to jest czas, kiedy zarabia się pieniądze na cudzej własności intelektualnej.

Wracając do Crocsów – oryginalne wyglądają tak, jak na zdjęciu poniżej, nazywają się Blitzen i kosztują 40 euro, a w Polsce jakieś 180 zł.