Dla mnie polskie góry są najpiękniejsze po sezonie, ale nie wszyscy mają możliwość robienia sobie wakacji w ciągu roku – dzieci muszą chodzić do szkoły (nawet, jeśli zdalnie). Jeśli w tym roku wybierasz się w góry i nie jesteś pewna, czy masz na liście do spakowania wszystko, co może Ci się przydać, przygotowałam krótki poradnik z tym, co ja bym zabrała. Nie uwzględniam tu żadnych specjalistycznych ubrań czy butów do wspinaczki – na tym znają się inni. Ja koncentruję się na tym, żeby dobrze wyglądać i dobrze się czuć w ubraniu.

Jak się spakować w góry: buty

W zasadzie zawsze zaczynam od butów do noszenia na co dzień – wygodnych, sportowych ale nie krzykliwych. Unikam jednosezonowych hitów, wolę coś, co będzie dobrze wyglądać za rok czy dwa. Biorę dwie pary, bo zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego – a kupowanie butów na miejscu to ostateczność.

Jeśli w planach są wieczorne wyjścia czy spotkania ze znajomymi, do walizki pakuję też buty mniej sportowe. Dobrym wyborem są wiązane trzewiki, np. w ciekawym odcieniu srebra, ale płaskie baleriny czy sandały to też ciekawe rozwiązanie.

Jak się spakować w góry: ubrania

Każdy ma swój styl ubierania się, ale niezależnie od niego, chyba nikt nie lubi przemarznąć. Dwa elementy garderoby, które tu polecam, są na zdjęciu. Pierwszy z nich to ciepły sweter – raczej rozpinany, bo łatwiej wtedy sterować odczuwaniem temperatury i zdecydowanie z dobrej jakości włóczki, bo akrylowe sweterki są świetne przez kilka pierwszych wyjść, a potem robi się z nich coś koszmarnego.

Drugi element garderoby, który dla mnie jest obowiązkowy, to pikowana, ciepła kamizelka. Tak, piszę to latem i jak najbardziej uważam, że bez kamizelki w góry ani rusz. Byłam ostatnio w Zakopanem w czerwcu i tylko dzięki kamizelce nie przeziębiłam się w dżdżysty, pochmurny, chłodny dzień. Zamiast grubych kamizel proponuję coś lekkiego, cienkiego ale ciepłego, co można w miarę potrzeby schować w torebce – albo lepiej, plecaku.

Jak się spakować w góry: dodatki

To prowadzi nas do dodatków, które moim zdaniem warto wziąć ze sobą w góry. Uwielbiam moje torebki, ale jeśli mam w planach dłuższe spacery, choćby tylko na Gubałówkę i z powrotem, to plecak będzie lepszym rozwiązaniem. Ten model Tommy Hilfiger bardzo mi się podoba, bo jest prosty, funkcjonalny, będzie pasować do wielu zestawów ubrań. Co ważne, ma odpinane szelki, więc możesz szybko przerobić go na torebkę.

Drugi dodatek to kapelusz – jeśli akurat nie ma ogromnej wichury, ochroni przed nadmiarem słońca, utrzyma też fryzurę w ryzach.

Gdyby wiało bardziej, przyda się też paszmina. Uwielbiam wielkie szale, zawsze zabieram jeden do torebki na wszelkie wypadek, bo pogoda jest zmienna i piękne przedpołudnie może skończyć się wiatrem i chłodem. Paszminę można owinąć wokół szyi, zrobić z niej chustę na głowę, a nawet przykryć się nią, jeśli w ogródku restauracyjnym (bezpieczniejszym niż zamknięte pomieszczenie w czasie pandemii!) zrobi się chłodno.

Ostatnia rzecz, bez jakiej nie wychodzę z domu, nie mówiąc o wyjeździe w góry, to okulary przeciwsłoneczne. Moje są dodatkowo korekcyjne, bo wolę na co dzień nosić okulary niż szkła kontaktowe, ale jeśli je nosisz, to pewnie wiesz, że wiatr i słońce nie służą oczom w soczewkach. Oczom bez soczewek też. Serio, okulary przeciwsłoneczne noś cały rok, w miarę potrzeby. To kwestia i zdrowia, i bezpieczeństwa.