Kiedyś tego rodzaju maseczki, sygnowane markami Lancome i Shiseido, były wyznacznikiem braku oryginalności kosmetyków oferowanych przez danego sprzedawcę.

To, że ktoś dziś (zdjęcie znalazłam na aukcji w tym tygodniu) usiłuje sprzedać coś takiego, jest dla mnie niepojęte. Nie wróżę temu trendowi (kosmetyki marek, które pielęgnacji nie produkują) wielkiej popularności, ale to dobry sposób na sprawdzenie sprzedawcy. Jeśli na jednej aukcji pojawia się coś takiego, nie chciałoby mi się sprawdzać, czy coś na drugiej aukcji ma szansę być oryginalne.

To, że maseczka Gucci zawiera (wedle napisu) wyciąg z łożyska owcy, to już naprawdę drobiazg.