Pewnie nie ma w Polsce nikogo, kto nie znałby książek Joanny Chmielewskiej. Czy je lubi, to już inna sprawa; jej twórczość polaryzowała, bo dla jednych była zabawną lekturą, dla innych – kpiną z zasad kryminału. Ja, przyznaję, od dziecka uwielbiałam Chmielewską, raz nawet namówiłam tatę, żeby zawiózł mnie na podpisywanie książek. Wybrałam chyba dwie czy trzy, podczas kiedy reszta osób stojących w kolejce na placu Zamkowym miała ze sobą całą biblioteczkę.

O ile jednak starsze książki Chmielewskiej były naprawdę dobrze napisane i bawią do dziś, to czytanie wydanych po 2000 roku książek jest rozrywką tylko dla najbardziej zagorzałych fanów. Po którymś z kolei gniocie, gdzie wszystko dzieje się mimochodem, nad bobem, pierogami i śmierdzącym serem, darowałam sobie Chmielewską. Potem autorka zmarła. Spora część mojej biblioteki została w domu rodziców, więc kiedy naszła mnie chęć na przeczytanie czegoś starego, kupiłam po prostu ebooka. „Wszystko czerwone” można kupić w publio.pl za 31 zł.

Jeśli jakimś cudem ominęła Cię ta książka, mogę tylko powiedzieć, że jest to komedia detektywistyczna. Podczas imprezy ginie jeden z gości – zabić mógł go tylko ktoś z przyjaciół. Kto? Tego usiłuje dociec główna bohaterka, alter ego pisarki, z pomocą kilkorga znajomych, których wyeliminowała jako zabójców. Intryga rozgrywa się mimochodem, bo tym, co naprawdę przyciąga do książek Chmielewskiej (albo od nich odpycha) są dialogi, zabawne scenki oraz barwne postaci. „Wszystko czerwone” jest pod tym względem jedną z najlepiej napisanych książek i chociaż rzecz dzieje się dobre 40 lat temu, jakoś to kupujemy i z przyjemnością czytamy o kolejnych perypetiach gospodyni domu i jej przyjaciół.