Koreańskie kosmetyki to nie nowość – niejedna blogerka pisała już o nich dwa-trzy lata temu, ale dopiero niedawno pojawiły się w Polsce w dużych sieciach perfumeryjnych. Od czasu, kiedy zamawiałam z USA całe pudła kosmetyków przez eBay, wiele się zmieniło, przede wszystkim w moim podejściu. Kupowanie kosmetyków przez internet – tak, ale nie z drugiego końca świata. O ile kilka dni transportu jest zrozumiałe, to wysyłka trwająca miesiąc byłaby dla mnie nieznośna. Raz, taki czas oczekiwania utrudnia planowanie, co się kiedy zużyje, a dwa – czy krem po miesiącu tułaczki po centrach logistycznych jest nadal świeży, nie przemrożony, nie zagotowany? Poza tym, wszystko jest podrabiane. Sklepy są zwykle poza podejrzeniem, ale już sprzedawcy na eBayu czy Allegro – nie.

Od tego przydługiego wstępu czas przejść do samego produktu. Maska Skinfood Rice Mask wash-off ma oczyszczać i rozświetlać twarz. Stosowanie? Tutaj trudno o jedną metodę, bo na anglojęzycznej stronie producenta zalecenie jest takie, żeby maskę nałożyć, odczekać 10-15 minut, a potem zmyć ciepłą wodą. Z kolei na opakowaniu producent zaleca przez 10-15 minut masować skórę pokrytą maską. Co było robić, próbowałam i tak, i tak.

Pierwsza wersja moim zdaniem nie robi kompletnie NIC dla skóry. Maseczka zostaje nałożona, siedzi na skórze, a potem ją zmywam. Drobinki nie mają szansy się przydać, bo przez te kilkanaście sekund zmywania niewiele zetrą, a poziom nawilżenia też nie ulega zmianie. Zatem metoda druga, czyli 10 do 15 minut masażu. Jak pisałam w moim teście masko-peelingu Clinique, jestem niecierpliwa i takie zabiegi łazienkowe bardziej mnie irytują niż relaksują, ale spróbowałam. Nałożyłam od serca maski na twarz i szyję i wzięłam się za masaż. Drobinki zrobiły swoje – są delikatne, ale po kilku minutach czułam ich działanie. Na marginesie – nie wierzcie, kiedy przeczytacie w jakimś blogu, że to drobinki ryżu. Jedyne, co pochodzi z ryżu, wyciąg z ziaren, mający działanie kojące.

Przy mojej skórze (mieszanej) nie ma mowy o 10-15 minutach masażu. Po 5 minutach było po sprawie, bo część kremowa się wchłonęła. Uczucie jest umiarkowanie przyjemne – skóra robi się trochę lepka i trzeba się postarać, żeby zmyć z niej resztki maski.

OK, oczyszczanie opisałam, a co z rozświetlaniem? Nie liczcie na to, że maska Skinfood Rice Mask wash-off usunie Wam przebarwienia czy znacząco rozświetli skórę, np. po zimie. To tak nie działa, bo nie ma tu takich składników. Myślę, że opisywane przez producenta działanie rozjaśniające / rozświetlające to raczej pożądany wynik regularnego peelingowania i nawilżania. Wiadomo, że skóra nieoczyszczona i niewystarczająco nawilżona sprawia wrażenie szarej. Ale to wszystko. Poza tym, po otwarciu proponuję zużyć tę maskę jak najszybciej – nawet jeśli wyjmować ją ze słoika łopatką, dalej ma styczność z powietrzem.

Cena: 65 zł / 100 g, do kupienia w perfumeriach Sephora