Pisałam już i o tym, co zabrać na wakacje, i o mini-kosmetykach na podróż, ale z każdym wyjazdem zauważam, że nie wyczerpałam tematu. Nie jestem osobą, która podróżuje z kilkunastoma walizkami, ale nie wyznaję też zasady, że tydzień bez pielęgnacji to najlepszy pomysł na zdrową skórę (nie, nie jest to najlepszy pomysł). Dzielę się z Wami moimi pomysłami – a nuż Cię zainspiruję?
Spis treści
Liczy się wnętrze – pomyśl, co spakować do kosmetyczki
Najpierw zastanów się, co jest dla Ciebie podstawą pielęgnacji. Jeśli nie wytrzymasz na wyjeździe bez toniku z kwasami czy tego jednego, jedynego preparatu do mycia twarzy, trzeba je uwzględnić w pakowaniu. Ale to nie znaczy, że musisz brać pełne tuby czy butelki – o tym za chwilę. Przemyśl też rzeczy oczywiste, jak żel do mycia ciała, pasta do zębów czy szampon. Zwykle są w hotelu albo można je kupić na miejscu.
O szamponie piszę, mimo że sama zdecydowanie wolę podróżować z własnym (i odżywką), bo wiem, że te dwa kosmetyki sprawią, że nie będę miała dnia złych włosów. Nie ma jednego, idealnego sposobu pakowania – każdy sam musi znaleźć swój.
Znajdź też dobrą kosmetyczkę. Jaka to? Taka, która ma sprawne zapięcie i którą łatwo wyczyścić. Po latach używania plastikowych kosmetyczek z zestawów kosmetyków, kupiłam dużą, pojemną kosmetyczkę i był to bardzo dobry wybór, bo zmieści się w niej wszystko. Ale przyznaję, kiedy pojechaliśmy camperem na wakacje, umiarkowanie się nadawała do noszenia pod pachą do umywalni. Jeśli więc planujesz dbanie o higienę w umywalniach na polach namiotowych czy w portach, lepsza będzie taka wieszana, plastikowa, z masą przegródek.
Higiena jamy ustnej na wakacjach
Myślę, że najczęściej pomijam w pakowaniu pastę do zębów. Owszem, mam swoją ulubioną, ale to duże opakowanie, w bagażu podręcznym zajmuje miejsce. Wszystkie mini-opakowania odrzucam, bo mi zwyczajnie nie smakują. Natomiast szczoteczka – o, to co innego! Raz w życiu wyjechałam z domu bez niej (jeszcze nie miałam mojej docelowej kosmetyczki i pakowałam się w dwie różne, jedna została w domu) i mycie zębów jakąś przypadkową, kupioną na stacji benzynowej, było dla mnie o wiele gorsze niż pożyczanie kremu do twarzy od koleżanki (no dobrze, byliśmy w domu rodzinnym producenta kosmetyków, nie było kłopotu, haha). Ale wracając do szczoteczki: od lat używam tylko szczoteczki elektrycznej i jest to Oral-B. Dlaczego? To profesjonalna szczoteczka, która znacznie lepiej czyści zęby niż manualna, jednocześnie łagodnie traktując dziąsła. Wszystko dzięki okrągłej główce i technologii 3D.
Teraz dostałam najnowszą wersję szczoteczki elektrycznej Oral-B Genius X i jest to urządzenie stworzone do podróżowania ze mną. Etui na szczoteczkę i dwie końcówki to odpowiedź na moje dotychczasowe półśrodki w postaci torby strunowej i chusteczek papierowych na końcówkach szczoteczek. Wszystko jest ładnie zapakowane, nic się nie zamoczy, nie zabrudzi… a etui jest jednocześnie ładowarką. I to nie w jakimś egzotycznym formacie, tylko na USB. Ale to tylko jeśli zapomnisz naładować szczoteczkę przed wyjazdem, bo wystarczy bez ładowania na co najmniej tydzień używania przez dwie osoby! Przetestowałam!
Jeszcze co do szczoteczki: muszę trochę o niej dodać, bo to nie jest TYLKO szczoteczka elektryczna. Genius X łączy się z telefonem, jeśli zechcesz, i w ten sposób informuje Cię o tym, jak myjesz zęby – a wierz mi, zawsze coś można poprawić. Wiesz na pewno o tym, że powinno się je szczotkować 2 minuty. Robisz tak? No właśnie, ja też nie.
Ale timer w szczoteczce to nic nowego, natomiast lampka sygnalizująca, że za mocno przyciskam szczotkę do zębów to nowość. Dla mnie bardzo ważna, bo mam tendencję do mocnego przyciskania szczoteczki, co potem widać po stanie końcówki myjącej. Zęby (ani dziąsła!) tego nie lubią. Tutaj poza sygnalizatorem na szczoteczce jest też apka mobilna, która nie tylko pokaże, gdzie jeszcze trzeba wyczyścić zęby, bo np. poświęciło się na to za mało czasu, ale też na bieżąco oceni styl mycia i zasugeruje, co można usprawnić. To klasyczny przykład grywalizacji. Lubię tego typu rozwiązania w samochodach, bo mimochodem uczą kierowców eko-jazdy. W przypadku szczoteczki celem jest jak najlepsze dbanie o higienę jamy ustnej. Bo, umówmy się, nie znam nikogo, kto lubiłby chodzić do dentysty.
Ochrona twarzy przed słońcem
Druga rzecz, która jest konieczna, to krem do twarzy z filtrem. O ile krem do ciała z filtrem można kupić w każdym kurorcie i w co drugiej wsi z agroturystyką, to krem do twarzy z filtrem trzeba dobrze dobrać, żeby nie powodował świecenia się, nie robił białej maski, nie zatykał porów, współdziałał z makijażem (hej, nie oceniam – chcesz się malować na wakacjach, to rób to).
Oczyszczanie i pielęgnacja skóry to podstawa
Trzeci kosmetyk, który moim zdaniem warto ze sobą mieć, to tonik. Pewnie, można kupić w kiosku jakiś specyfik, ale tonik, w odróżnieniu od żelu do twarzy czy szamponu, zostaje na skórze. Jeśli nie doczytasz składu i okaże się, że kupiłaś coś z alkoholem (co wcale nie jest takie rzadkie – czytaj składy, skład kosmetyków jest ważny!) albo coś, co ma zapach inny od tego, co lubisz, to będziesz marnować czas i pieniądze, kupując kolejny preparat.
Nie zapominaj o włosach – szampon i odżywka w kosmetyczce
Czwarta rzecz, którą warto wziąć ze sobą, to dobra szczotka do włosów. Rozczesywanie włosów po innym niż swój własny szamponie i innej odżywce (albo po szamponie z odżywką, który zwykle nie daje takiego wygładzenia) nie może zepsuć Ci dnia.
Czyste okulary = lepsze widoki!
Ostatnia rzecz, o której jako osoba nosząca okulary muszę wspomnieć, to preparaty do czyszczenia okularów. Nieważne, czy wybierasz płyn w butelce ze sprayem i miękką, irchową ściereczkę, czy mniej eko jednorazowe chusteczki nasączane, nie pomijaj tego w pakowaniu kosmetyczki na wyjazd.
Kosmetyczka na wyjazd: moje triki
Jest kilka sposobów na to, żeby wyglądać na wakacjach dobrze bez kilkunastu walizek. To, co tutaj opisuję, to już nie żelazny niezbędnik, ale warto rozważyć włączenie tych rzeczy do swojej kosmetyczki.
Chusteczki do demakijażu – nie są bardzo eko, ale można się nimi umyć w razie potrzeby, nie tylko oczyścić twarz. W długiej podróży, czy to samochodem, czy samolotem, są doskonałym wyjściem, jeśli nie możesz wziąć prysznica.
Nasączone tonikiem płatki w torbie strunowej – przypuśćmy, że Twój ulubiony tonik kupiłaś w dużym opakowaniu albo w szklanej butli. Może nie masz też ochoty przelewać go do mniejszych butelek – te kupowane w drogeriach nie zawsze są szczelne, łatwo też ukręcić gwint, od czego pęka zakrętka. Dlatego nasączenie płatków kosmetycznych (wielorazowych, jeśli jesteś większą zwolenniczką zero waste ode mnie) tonikiem i zamknięcie ich w torbie strunowej to dobre wyjście – nic się nie wyleje, nic się nie zmarnuje.
Ulubione serum i krem w jednym – jeśli starasz się bardzo ograniczyć rozmiary kosmetyczki, ale nie chcesz rezygnować z dobroczynnego działania serum, zmieszaj je z kremem. Idealnie w jakimś mniejszym pojemniku – włóż tam tyle kremu, ile zużyjesz w czasie wyjazdu i dodaj parę kropel serum.
Maseczki w płachcie – ale nie w samolocie, tylko po! Wiem, wszystkie szanujące się influencerki noszą w samolocie maski w płachcie i opowiadają o tym, jak to dzięki temu po podróży przez pół świata wyglądają nienagannie, ale to mniej więcej taka sama prawda jak „mam dobre geny” i „zmieniłam dietę, więc trochę zmieniły mi się rysy twarzy”. Maski zawierają glicerynę (Glycerin) albo glikol butylenowy (Butylene Glycol), czyli humektanty. Humektanty przyciągają wodę. Kiedy masz taką maskę na twarzy, to przyciąga ona wodę do naskórka. Super! W normalnych okolicznościach, woda jest przyciągana z powietrza do skóry. Ale w samolocie powietrze jest bardzo suche (dlatego mogłabyś chcieć nałożyć maseczkę) – i dlatego woda będzie wyciągana ze skóry (gdzie jest jej więcej) w powietrze (gdzie jest jej mniej).
(Absolwentki chemii i pokrewnych – wiem, że uprościłam, ale chodzi o zasadę a nie o detale.)
Uważam, że pielęgnacja twarzy, ciała, włosów i zębów nie powinna być traktowana jako udręka, tylko jako naturalny, w zasadzie przyjemny element każdego dnia. Żeby tak było, trzeba znaleźć „swoje” kosmetyki, swoje rytuały pielęgnacyjne, swoje akcesoria. Tylko w ten sposób nie będziesz się obwiniać, że zapomniałaś czegoś spakować albo że, już w domu, od miesiąca nie użyłaś cudownego serum ani super nawilżającej maski do twarzy.
Tekst powstał we współpracy z marką Oral-B. Nie wpłynęło to na moje opinie.
Related posts
Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl