Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jest mem o tym, jak to influencerki piszą „pytacie mnie często, czego używam…” – ale ponieważ słowo honoru, pytacie mnie czasem o ten czy inny kosmetyk, to pomyślałam, że warto nie tylko wrzucać wystylizowane zdjęcie na Instagrama, ale też dłuższy, rzeczowy opis tutaj.
Ważna uwaga – jak zawsze, nie ma kosmetyków idealnych, tylko idealnie dobrane. Nie jest wcale powiedziane, że jeśli mnie pasuje jakiś preparat, to i dla Ciebie będzie idealny, bo mamy różną skórę, różne potrzeby, używamy różnych kosmetyków (no, chyba że skopiujesz cały mój zestaw pielęgnacyjny).
Do wszystkich kosmetyków są linki, więc możesz je kupić bez wychodzenia z domu. Ważna uwaga – część z nich to linki afiliacyjne, czyli dzięki Twoim zakupom z mojego linku ja dostaję mały procent od ich wartości (i nie musi być to ten produkt, który opisuję), a Ciebie nic więcej to nie kosztuje. Niektóre z kosmetyków dostałam, niektóre kupiłam – wszystkie traktuję tak samo.
Spis treści
Czego aktualnie używam: kosmetyki na dzień
Benton Snail Bee Ultimate Hydrogel Eye Patch Hydrożelowe Płatki Pod Oczy (99 zł za 60 sztuk):
odkąd zaczęłam jakieś pół roku temu regularnie używać płatków pod oczy, zauważyłam, że to dla mnie najlepszy sposób na opuchniętą skórę pod oczami. Większość kremów po paru godzinach od nałożenia zaczyna mi się rolować na skórze, a o żelu trzymanym w lodówce najczęściej pamiętam, kiedy coś gotuję i wpada mi pod rękę. Natomiast płatki pod oczy stoją w łazience, nie trzeba ich schładzać, są przyjemne w użyciu, nawet jeśli trochę się dziwnie z nimi wygląda. Te marki Benton są niestety w kolorze czarnym ze złotymi drobinkami, ale wybaczam to producentowi, bo połączył tu kilka skutecznych składników. Mamy tu dwa składniki rozjaśniające skórę – wiem, że to nie rozwiązuje na dobre problemu pandy pod okiem, ale doraźnie pomaga, do tego łagodzące, nawilżające składniki, w tym ten wyciąg ze śluzu ślimaka. Ważna uwaga: te płatki koniecznie trzeba stosować na suchą skórę, tzn. po umyciu, a przed tonikiem itd., inaczej płatki spłyną Ci na podgardle. Chyba, że się położysz, ale jeśli masz taki luźny plan dnia, że kładziesz się o poranku, to pewnie płatki są Ci mniej potrzebne niż mnie.
Do kupienia w Ceneo, eKobieca, Hebe, Skin79.
Pixi Glow Mist (89 zł za 80 ml):
jeden z tych kosmetyków, których pewnie sama bym nie wybrała, ale kiedy przyszedł i spróbowałam, jestem zachwycona. Tak, to element hojnych darów losu od Pixi, które od kilku lat wysyła mi swoje nowości. Mgiełki od nich używam jako toniku – i chociaż według niektórych, tonik to zbędny element pielęgnacji, to ja jestem odmiennego zdania. Dodatkowa porcja nawilżenia skóry to moim zdaniem zawsze korzyść, bo nie spotkałam się dotąd z nikim, kto miałby zbyt nawilżoną skórę – jeśli cokolwiek, to warunki atmosferyczne, klimatyzacja w lecie i ogrzewanie w zimie, nieodpowiednia dieta czy co gorsza palenie papierosów powodują, że skóra zawsze potrzebuje nawilżenia. Tutaj poza składnikami nawilżającymi (kwas hialuronowy, glikol butylenowy) mamy też oleje – słonecznikowy, awokado itd. Nie ma jednak żadnego efektu tłustej twarzy, mgiełka jest bardzo delikatna. I wydajna dzięki sprayowi – mam wrażenie, że przez jego brak zużywam szybciej toniki w tradycyjnych butelkach.
Sephora Luminizing Booster (brak ceny, bo nie jest już dostępny w sprzedaży):
żadna szanująca się blogerka urodowa nie pisze o czymś, czego nie da się kupić (a w każdym razie skutecznie podlinkować czy oznaczyć na Instagramie), ale ponieważ nie chcę wyrzucać niczego, co zgromadziłam, jeśli nie jest jednoznacznie przeterminowane, to ostatnio otworzyłam to właśnie serum marki własnej Sephory. Teoretycznie jest to serum rozświetlające, z pochodną witaminy C w składzie, ale nie jest to witamina C w takim stężeniu i o takiej skuteczności, jak w moim ulubionym preparacie Clinique Fresh Pressed. Nowe serum z linii Sephora Collection ma, według składu, więcej witaminy C i pewnie będzie działać w tym zakresie skuteczniej – ale to tylko moje przypuszczenia, bo jeszcze go nie używałam. W każdym razie, to stare tutaj traktuję raczej jako nawilżacz z drobnym bonusem.
Nowa wersja do kupienia w Ceneo, Sephora.
Grown Alchemist nawilżająco-matujący krem do twarzy (235 zł za 60 zł):
gdyby opakowanie było tak dobre, jak zawartość, byłby to chyba mój ulubiony krem na dzień. Krótki skład, sprawdzone działanie (rzeczywiście, nawilża i lekko matuje), poza jednym składnikiem perfumującym niczego kontrowersyjnego. W dodatku jest bardzo wydajny! Ten krem, gdyby producent odszedł od efektownych wizualnie i pewnie bardziej eko niż plastik tubek z zakrętką, byłby naprawdę wspaniały. Niestety, tubka gnie się, krem gdzieś tam się chowa, nakrętka jest mała i trudno się ją zakręca, szczególnie po aplikacji kremu, a przed umyciem rąk.
Do kupienia w Ceneo, Douglas, Flaconi, Moliera2.
Estee Lauder Perfectionist Pro Multi-Defense UV Fluid SPF 45 (179 zł za 30 ml):
filtr na co dzień. Nie, nie za dużo. Nie, nadal trochę się opalam. A na poważnie, bo wszyscy tu przecież wiedzą, że filtry to nie opcja – doskonały, lekki fluid, który nie zostawia ani tłustej warstwy ani białej poświaty. Wygodne opakowanie, dobry skład – poza filtrami zawiera też składniki łagodzące, odżywcze i nawilżające. Ale nie używałabym go jako jedynego kremu na dzień.
Do kupienia w Ceneo, Douglas, Sephora.
Chanel Chance eau fraiche (379 zł za 3×20 ml):
w zamierzchłych czasach, kiedy byłam ważną panią rednacz, do redakcji przychodziły wszystkie nowości kosmetyczne. Niektóre z bonusami – moje okulary przeciwsłoneczne Chanel to taki właśnie bonus, który bardzo doceniam i lubię do dziś, a to już ponad 10 lat! Ale do brzegu: marka Chanel bardzo wtedy lubiła LuxLux (i nic dziwnego, jak można było nie lubić?), więc wszelkie nowości od nich miałam na bieżąco. O ile nie nauczyłam się od tego malować, to Chance eau fraiche zostało na długo moim ukochanym zapachem. Lekkie, zielone (w żadnym razie nie słodkie!) perfumy pasują moim zdaniem o każdej porze roku. Teraz noszę je tylko na wyjazdach – bo kupiłam je w specjalnym opakowaniu na wyjazdy. Jak widać, plastikowe etui jest niewielkie i bardziej odporne na upadek niż szklana butelka. Same plusy. Chanel chyba wszystkie swoje zapachy oferuje w tej wersji (z tych dawnych, dobrych czasów mam też Coco Mademoiselle w takim opakowaniu!) i uważam to za świetne rozwiązanie na podróż czy jako perfumy do torebki.
Czego aktualnie używam: kosmetyki na noc
Po umyciu twarzy (niezmiennie od lat pianką The Body Shop, o której już tyle razy pisałam, że to aż nudne) wieczorem mam naprawdę krótki rytuał pielęgnacyjny.
The Body Shop Tea Tree Oil olejek na niedoskonałości (29.90 zł za 10 ml):
może i robię się starsza, ale to nie znaczy, że raz na jakiś czas nie pojawi mi się pryszcz. Podchodzę do tego bez ciśnień, bo po takim trądziku, jaki miałam w czasach licealnych, żaden pryszcz nie jest w stanie zepsuć mi humoru. Ale wolę się z nim rozprawić od razu. Nie wyciskam, nie wydrapuję, nie kupiłam sobie tego zabawnego radełka, które spopularyzowała Dr Pimple Popper (jeśli nie znasz, wyguglaj, ale może nie do posiłku). Jak tylko poczuję podczas mycia twarzy, że coś się pojawiło, od razu smaruję olejkiem z drzewa herbacianego. Nie znika od razu, ale znika szybciej niż bez tego olejku i, co ważne, najczęściej nie tworzy się widoczny biały czubek.
Do kupienia w Ceneo, eZebra, The Body Shop.
Youth To The People Kombucha złuszczający tonik to twarzy (155 zł za 118 ml):
nie patrz na tę kombuchę, kombucha jest do picia a nie do smarowania się po twarzy i polecam Ci ją zamówić u Mai w Banhmi Nam. Natomiast to, co jest wartościowe w tym toniku, to 8% kwas mlekowy i 3% kwas glikolowy. Uwielbiam kwasy owocowe w kosmetykach, pisałam o tym w moim tekście o kwasach owocowych dla początkujących, zresztą tam też pokazywałam ten tonik. Jak dla mnie, to jeden z dwóch najlepszych toników z kwasami, obok Pixi Glow Tonic. Używam go co wieczór, ale nie na wacik, tylko na dłoń – 2-3 krople, które potem rozprowadzam po skórze twarzy i szyi. Nie zapominajmy o szyi, bo potem wygląda się jak indor. Jest bardzo wydajny – mam wrażenie, że wprowadziłam go do wieczornej pielęgnacji zimą i jeszcze się nie skończył. Szklana butelka to plus dla planety, ale trzeba uważać przy transporcie.
Phlov Very Superberry koncentrat biorewitalizujący (99 zł za 15 ml):
kosmetyki firmowane nazwiskami celebrytek to grząski temat. Albo człowiek pochwali i wychodzi na jakąś fankę-świruskę, albo skrytykuje i fanki-świruski przychodzą w komciach. Phlov widziałam pierwszy raz na wydarzeniu Sephora Open Door rok temu i bardzo mi się ta marka spodobała. Mało mnie obchodzi, że firmuje to Anna Lewandowska, podobnie jak mało mnie obchodziło, że kosmetyki Deynn Beauty firmowała Deynn – bo tu liczy się skład, a nie napis na opakowaniu. Skład jest solidny – oleje, wyciągi roślinne, mój ulubiony skwalan, ALE jest tu aż sześć substancji zapachowych – w tym olejki eteryczne.
Piszę „ALE”, bo dla wielu osób perfumowane kosmetyki to takie samo zło, jak palenie papierosów i opalanie się na oliwkę dla dzieci. Ja tak nie uważam, bo ani nigdy nie miałam żadnej reakcji alergicznej po perfumowanych kosmetykach, ani (patrząc szerzej) nie wierzę w teorie spiskowe i wiem, że zanim kosmetyk zostanie dopuszczony do obrotu, musi zostać przetestowany – Lewandowska nie mieszała tego w garnku w domu. Nawiasem mówiąc, bardziej bym się obawiała właśnie takiej domowej samoróbki niż przebadanego kosmetyku ze sprawdzonego laboratorium (bo do produkcji takich linii kosmetyków wynajmuje się firmy zajmujące się produkcją, nie trzeba samej stawiać linii produkcyjnej).
Do rzeczy: perfumowane kosmetyki nie są złe O ILE nie szkodzą Tobie konkretnie (ale nie szkodzą ogółowi), poza tym większość kosmetyków w jakiś sposób jest perfumowana, bo inaczej byłyby nieprzyjemne w stosowaniu i najlepsze składy by nie pomogły. Kosmetyki Phlov w ogóle są perfumowane tak, że rozpisana jest cała piramida zapachowa – co uważam za przesadę. Na mnie czuć głównie nutę pomarańczy, która prawdę mówiąc jest raczej męcząca w tym stężeniu. Na szczęście szybko się ulatnia.
Related posts
Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl