Według raportu, który ostatnio czytałam, 53,75% Polaków przyznaje, że zdarza im się wyrzucić żywność, z czego większość dotyczy wyrzucania gotowych, niespożytych posiłków (aż 70,3%), a 37,2% produktów spożywczych. To dla mnie naprawdę niepokojące dane. Sama bardzo staram się niczego nie wyrzucać – właśnie spędziłam weekend, optymalizując to, co podaję, tak żeby niczego nie marnować. Zaplanowałam też menu na weekend w taki sposób, żeby wykorzystać to, co mam w domu, a nie robić olbrzymich zakupów.
Spis treści
Jak mądrze robić zakupy?
Ale ja prowadzę dom od dawna, lubię moje zakupy, lubię gotować. Nie umiałam wszystkiego pierwszego dnia i nadal uważam, że nie wiem wszystkiego, ale mam kilka sposobów na to, żeby rozplanować to, co w domu (w lodówce, w zamrażarce, w spiżarni) i dokupić to, co chcemy.
Lista zakupów
Będę to zawsze powtarzać: lista zakupów to konieczność. Nawet przy małych zakupach (o których za chwilę) dobrze jest pamiętać, że jeśli chce się zrobić np. pieczarki faszerowane kurczakiem, to konieczne są i pieczarki, i kurczak – albo surowy, albo z rożna. Resztę składników zwykle ma się w domu – zawsze znajdą się jakieś resztki warzyw do posiekania, pół cebuli i trochę zieleniny.
Małe zakupy według potrzeby
Jednym ze sposobów na ograniczanie marnowania żywności są małe zakupy – kilka kromek chleba (na pewno nie tylko w EPI we Wrocławiu można coś takiego kupić), 1-2 pomidory, małe opakowanie jajek, kilka plastrów wędliny. To bardzo rozsądne podejście, bo nie masz tyle, żeby coś zmarnować, ale z drugiej strony musisz regularnie chodzić na zakupy i wpisywać na listę zakupów każdy brak, żeby o nim nie zapomnieć.
Duże zakupy raz w tygodniu lub rzadziej
Na przeciwnym końcu skali są duże zakupy – raz w tygodniu albo rzadziej jedziesz do supermarketu (albo zamawiasz dostawę do domu), kupujesz większe opakowania tego, co regularnie zużywasz, korzystasz z promocji. To też dobre podejście, ale wymaga sporo miejsca na przechowywanie jedzenia (lodówka, zamrażarka, spiżarnia) i dobrej organizacji – tak, żeby nie wracać do osiedlowego sklepiku po to, czego się zapomniało.
Planowanie posiłków
To coś, co mi bardzo pomaga w organizacji moich zapasów i zakupów. Planuję posiłki. Nie jest to oczywiście wykute w kamieniu – zwykle pod koniec tygodnia planuję kolejne 3-4 dni. Z doświadczenia wiem, że zaplanowanie całego tygodnia nie jest niemożliwe, ale trudne i czasochłonne. Wpisuję do kalendarza, co kiedy podam, uwzględniając to, co jest w pierwszej kolejności do zjedzenia, ewentualne resztki, jakie mogą się pojawić (np. zawsze gotuję w ryżowarze więcej ryżu, żeby mieć z czego zrobić ryż smażony z warzywami) i plan tygodnia. Jeśli jakiegoś dnia nagrywamy z Markiem test samochodu, to nie ma co planować, że potem zrobię czasochłonne śniadanie arabskie czy nawet omlet ze szpinakiem. Rano, przed wyjściem, wyjmuję z zamrażarki porcję parówek, czasem też chleb, a po powrocie z nagrania gotuję je, szybko kroję warzywa i śniadanie gotowe.
Oczywiście nie jest tak, że 100% planu wychodzi – bo czasem nie chce mi się gotować, czasem coś się wydarzy, ale jakieś tam założenia pozwalają mi zaplanować, co kiedy podać, co zużyć, co wpisać na listę.
Pisałam o moim podejściu do planowania posiłków tutaj:
Food prep
To jest kolejny sposób na to, żeby nie marnować jedzenia – szczególnie w przypadku tych regularnych, większych zakupów, o których pisałam. Zamiast upychać do lodówki opakowania mięsa, torby z warzywami itd., poświęć czas na przygotowanie porcji. Zamarynuj mięso, pokrój warzywa, możesz wcześniej ugotować kaszę czy ryż – to się sprawdzi w ciągu pracowitego tygodnia.
Sprawdzone pojemniki do przechowywania jedzenia
Odkąd gotuję, szukam dobrych pojemników do przechowywania. Przeszłam od pudełek z supermarketu, z IKEA, do wyspecjalizowanych pojemników. Poza ulubionymi pudełkami ze zwykłymi wieczkami (nie piszę tu o nich, bo nie ma ich w Polsce ani nigdzie w Europie – ostatnią dostawę dostałam od mojej rodziny z Kanady), mam kilkanaście pudełek próżniowych Foodsaver. Nie zaczęłam od współpracy z tą marką – przeciwnie, zaczęłam od sera. Kilka lat temu kupiłam bardzo aromatyczny ser i chciałam go stopniowo zużywać, ale nie chciałam, żeby cała zawartość lodówki przeszła jego aromatem – a zwykłe pudełka plastikowe dawały czasem ten efekt.
Kupiłam pierwszą serię opakowań Foodsaver. Sera było dużo, pół kilograma, więc trochę się martwiłam, czy zdążę go zjeść zanim coś się z nim nie stanie. A nie był to ser do jedzenia kawałkami – raczej do dodania cienkiego plastra do dania, żeby nadać mu wyraz. Pudełka Foodsaver sprawdziły się podwójnie – raz, jako naczynie blokujące zapach produktu i dwa, jako naczynie przedłużające jego trwałość.
Innym razem, na początku grudnia kupiłam dużo rukoli, która wymagała przerobienia. Zrobiłam domowe pesto z rukoli z myślą o tym, że podam je podczas nadchodzącego spotkania ze znajomymi. Ze spotkania nic nie wyszło, a ja zostałam z imponującą ilością pesto. Oczywiście, mogłam wyjąć słoiki, przełożyć do nich pesto, wszystko zapasteryzować, ale zamiast tego zamknęłam wszystko w Foodsaverze i wstawiłam do lodówki. Ostatnią porcję podałam po Bożym Narodzeniu – pesto bez strat wytrzymało 3 tygodnie!
Nowe pudełka Foodsaver mają lepsze zawory do odsysania powietrza – co mówię z doświadczenia. O ile poprzednie pojemniki wymagały, żeby idealnie przyłożyć pokrywkę, tutaj w zasadzie nie da się jej źle zamocować. Co więcej, pojemnik (czy dokładniej mówiąc, pokrywka) ma dwa ustawienia: przechowywanie i marynowanie. Testowałam już szybkie marynowanie w poprzednich pojemnikach, wiosną – zrobiłam kurczaka w marynacie czosnkowo-ziołowo-cytrynowej i pieczarki w takiej samej marynacie. O ile w przypadku marynowania kurczaka w normalnej misce potrzebne są 2-3 godziny, żeby rzeczywiście mięso przeszło smakiem i zapachem marynaty, to tutaj mogłam grillować mięso już po kwadransie.
I to grillowanie jest czymś, co zamierzam testować w przyszłości – mam kilka przepisów i na mięso, i na ryby, i na tofu, które chcę wypróbować.
Pudełka Foodsaver z powodzeniem służą mi też do przechowywania ciastek, krakersów, innych tego typu rzeczy, które pakowane są w duże opakowania zbiorcze, a nie zawsze są od razu zjadane.
Mrożenie jedzenia
To też jest umiejętność, którą warto nabyć. I ponownie, rzecz nie polega na tym, żeby wrzucać do zamrażarki tacki z mięsem, szczególnie jeśli kupujesz duże porcje. Bardzo istotne jest, żeby posortować mięso, warzywa, owoce, pieczywo na takie porcje, jakie zjesz od razu, żeby nie leżało to potem za długo ani tym bardziej żeby tego ponownie nie zamrażać – bo tego zdecydowanie nie należy robić.
Tutaj używam moich toreb wielorazowych, których też nie linkuję, bo są do kupienia tylko online, w jednym sklepie brytyjskim, a poza tym jest prostsze rozwiązanie. Większość rzeczy da się przechowywać w zamrażarce w zwykłych torebkach strunowych, tylko najpierw trzeba je umiejętnie zamrozić. Tak, żeby nie zrobiła się z tego sklejona na amen breja.
Pierogi, klopsiki itp. produkty mrożę na tacce (albo w dużym, płaskim pojemniku plastikowym). Po godzinie-dwóch w zamrażarce są już gotowe do wrzucenia do torebki strunowej. Unikam dużych porcji – wolę kilka mniejszych niż ocenianie na oko (albo nawet i z wagą kuchenną), ile pierogów wyjąć, a ile schować z powrotem.
Zupy i sosy są trudniejsze – bo trzeba je od razu porcjować. Świetnie nadają się do tego pudełka plastikowe – potem taką zamarzniętą porcję wyjmujesz z pudełka, wkładasz do torebki, opisujesz nazwą i terminem zamrożenia i hyc, do zamrażarki z powrotem.
Partnerem tego wpisu jest firma Foodsaver. Nie wpłynęło to na moje opinie.
Raport o marnowaniu żywności znajdziesz tutaj.
Related posts
Cześć!
Mam na imię Ania. W moim blogu znajdziesz masę porad o tym, jak dobrze wybierać – tak, żeby było pięknie. Szukasz przepisu na obiad, chcesz zrobić udane zakupy, a może nie wiesz, jak rozpoznać podróbkę? Zapraszam!Masz pytania? Napisz do mnie:
ania@jestpieknie.pl