Uwielbiam jeść. Bardzo lubię też gotować. Kiedy więc zostałam zaproszona na warsztaty kuchni koreańskiej, nie wahałam się ani chwili. Jeśli ciekawi Cię kuchnia koreańska, czytaj dalej!

Kuchnia koreańska to szeroki temat i kompletnie nie uważam, że jestem tutaj wyrocznią – nie po jednych warsztatach. Nie była to jednak moja pierwsza styczność z kuchnią tego kraju – na Nocnym Markecie jadłam różne koreańskie specjały, a rok temu dostałam wielki pojemnik prawdziwego koreańskiego kimchi od Czesia z Pragi:

Jak dobrze mieć sąsiada… Kimchi-Pol robi takie kimchi, że ach!

Opublikowany przez Anna Gidyńska 15 maja 2017

Ale wróćmy do clou, czyli warsztatów. Bywałam na warsztatach kulinarnych niejeden raz, ale często miałam wrażenie, że nikomu nie zależy na przekazaniu wiedzy, a jedynie na zaprezentowaniu jakiegoś produktu, a co sobie blogerzy będą robić, to ich rzecz. Tutaj było zupełnie inaczej – i w zasadzie dopiero pod koniec warsztatów zwróciłam uwagę na produkty stojące na stole do gotowania – koreańskie marynaty do mięsa, sosy, kimchi w puszkach (BARDZO chciałam zrobić chytrą babę z Radomia i wziąć więcej, ale się opanowałam), chipsy z nori, koreańskie kluseczki, napoje aloesowe czy konfiturę z yuzu. Wszystko dlatego, że prowadząca warsztaty Inessa Kim robiła wszystko, żeby zapoznać nas z kuchnią koreańską – pokazywała, jak kroić składniki, dawała do spróbowania swoje domowe kimchi, wyjaśniała, skąd wziął się zwyczaj używania metalowych pałeczek do gotowania. Cztery godziny z gotowaniem minęły zbyt szybko!

A dodajmy, że w międzyczasie przygotowaliśmy 3 dania, plus jedno dodatkowe. Zaczęło się od placków z kimchi (kimchijeon), potem był makaron z warzywami jap-chae, a na koniec – kotleciki tteok galbi. Dodatkowo, Inessa zrobiła kluseczki z sosem i warzywami, podobno typowy koreański comfort food. Kupiłam na pniu, jadłabym!

Tak, jak napisałam, to nie było moje pierwsze zetknięcie z kuchnią koreańską, ale dzięki tym warsztatom przekonałam się, że te potrawy to niewielkie wyzwanie kulinarne. Nie sądziłam, że tak łatwo jest przygotować te dania w Polsce. Tak naprawdę, większość składników, jak sos sojowy, olej sezamowy, imbir czy ostra papryka znamy, to tylko kwestia odpowiedniego ich użycia. Kuchnia koreańska jest bardzo wdzięczna, przepisy sensowne, szczególnie jeśli lubi się lekko pikantne potrawy.

Niedługo w blogu przepisy, które poznałam podczas warsztatów – a potem kolejne. Mówiłam, że mam rodzinę z koreańskimi korzeniami? Będę miała z kim konsultować przepisy!

Więcej informacji o kuchni koreańskiej tutaj:

https://www.instagram.com/smacznakorea/

Zapraszam też na mój Instagram – w wyróżnionych relacjach znajdziesz masze zdjęć i wideo z tych warsztatów:

Kilka słów o produktach:

kimchi to fermentowana kapusta pekińska z przyprawami (pasta z papryki, imbir, pasta rybna etc.). Jest lekko pikantna, ma bardzo charakterystyczny zapach, jak to kiszonka. Dla niektórych trudna, dla mnie świetna – można na jej bazie zrobić zupę, placki albo po prostu jeść ją jako dodatek do posiłku.

sok z aloesu ma intrygujący smak, można go używać zarówno jako napoju (byle z umiarem, jeśli zwracasz uwagę na zawartość cukru w odżywianiu), jak i bazy do drinków. Moja znajoma zarzeka się, że nie ma niczego najlepszego po długim wieczorze – aloes nawilża, jest dobry dla żołądka i jelit, a cukier zawarty w napoju stawia na nogi.

konfitura z yuzu to ciekawy dodatek – można oczywiście jeść ją na świeżym chlebie, jako dżem, ale moim zdaniem jest też świetna w zestawieniu z mięsem na zimno czy wyrazistymi serami.