Po polsku w zasadzie nazywa się to „słupki”, ale kiedy o tym myślę, kojarzy mi się z czymś grubszym niż to, co osiągam za pomocą krajalnicy.

To, czego potrzeba, to krajalnica, która poszatkuje warzywa. Na zdjęciu widać moją krajalnicę Kyocera. To już druga taka krajalnica – mam też taką, która kroi warzywa w plastry wybranej grubości.

Obydwie kupiłam w sklepie QForma w warszawskiej Domotece (sklep jest też na Facebooku). Bardzo polecam ten sklep, bo można tam znaleźć wiele ciekawych gadżetów kuchennych (doskonałe miejsce na zakupy prezentowe!). Oczywiście, tego typu krajalnice można też znaleźć w innych miejscach.

Krajalnica, co ważne, ma też specjalny dodatek, który umożliwia bezpieczne krojenie. To ta półprzezroczysta, plastikowa nasadka. Ma nieduże kolce, które przytrzymają warzywo na miejscu i zapobiegną pocięciu dłoni. Szczególnie przydatne, kiedy zbliżamy się do końca szatkowania.

A tak to wygląda w praktyce:

Jak widać, spod krajalnicy wychodzą równe, długie nitki cukinii. A do czego przyda się taka cukinia? Choćby do dania, które nazwałam cukinia bolognese.

Ten i więcej przepisów znajdziesz na blogu kulinarnym http://http://blog.polskiesouthbeach.pl/