Jest taki zbiór „W oparach absurdu”, napisany wspólnie przez Tuwima i Słonimskiego. I jest w nim bardzo zabawny opis, co podać, kiedy przyjdą goście, a w domu nic nie ma. Jeśli jednak nie ma się łososia i przepiórki, a coś trzeba podać, co zrobić? Ja, na przykład, zrobiłam mini pizzę na 3 sposoby. Przy czym słowo pizza traktuję tu bardzo ogólnie – chodzi o placek.

Mini-pizza na 3 sposoby – przepis

  • kilka placków pita
  • tarty ser żółty low-fat
  • hummus
  • oscypek, pokrojony w cienkie plasterki
  • cebula cukrowa, pokrojona w cienkie półplasterki
  • tapenada z czarnych oliwek
  • wędlina drobiowa (np. wędzony filet z indyka)
  • czarne oliwki, pokrojone w plasterki
  • suszony koperek

Rozgrzać piekarnik do 150C.

Pokroić pitę na ósemki, rozdzielić każdy kawałek na pół (po warstwach).

Wersja 1: posmarować hummusem, położyć po plasterku oscypka.

Wersja 2: posypać odrobiną sera, na to położyć nieco cebuli i oliwek, posypać serem (znów odrobiną) i koperkiem

Wersja 3: posmarować tapenadą, na to położyć odrobinę cebuli albo wędliny

Układać w brytfannie, zapiekać ok. 5 minut (w zależności od mocy piekarnika, pita ma być zrumieniona ale nie spalona).

Aha – cytat, o którym wspominam na początku, brzmi tak:

Świeżo upieczoną indyczkę pokrajać w plasterki, wyłożyć na półmisek, ubrać kaparami i sałatą z pomidorów. Funt łososia, trzy pudełka sardynek, szczupaka na zimno, pasztet ze zwierzyny i kilka śledzi marynowanych, zimne mięsa – rozłożyć na półmiskach i rozstawić na stole. Kilka butelek wódki i wina, trochę owoców, czarna kawa i likiery – i ta zaimprowizowana naprędce kolacyjka zadowoli najwybredniejsze gusta.