Niedawno kupiłam gotowe lasagne z wołowiną w Lidlu i w zasadzie można byłoby uznać, że skoro jest znośny jakościowo i smakowo gotowiec, to po co użerać się we własnym zakresie. Ale czasem ma się ochotę spędzić w kuchni cały weekend, gotować, porcjować, zamrażać na potem, żeby mieć satysfakcję z pełnej zamrażarki. Niemożliwe, żebym tylko ja tak miała.

Przepis pojawił się w blogu już w 2010 roku, czyli jak tylko zaczęłam pisać o tym, co i jak gotuję. Wtedy nie bardzo wiedziałam, co czym zastąpić, bo w oryginalnym przepisie, który znalazłam w The Soprano’s Family Cookbook były np. włoskie kiełbaski, w Polsce – według mojej najlepszej wiedzy – nie do kupienia nigdzie. W dziale „uwagi” więcej o tym – a także o tym, na co to są proporcje.

Klasyczne lasagne: składniki

  • 3 puszki pomidorów (mogą być całe, mogą być krojone, byleby bez żadnych dodatków)
  • 1 butelka passaty (700 ml)
  • 1 kg karkówki wieprzowej
  • 0,6 kg kiełbasek surowych (patrz: uwagi)
  • 0,5 kg wołowiny mielonej
  • 0,25 kg wieprzowiny mielonej
  • 2 jajka
  • pietruszka (natka)
  • 100g tartego parmezanu
  • 150 g domowych grzanek (patrz: uwagi)
  • czosnek (4 ząbki w całości, 4 posiekane)
  • 300g mozzarelli
  • 750g ricotty
  • 2 opakowania płatów do lasagne (lepiej mieć zapas, one mogą leżeć)
  • sól
  • pieprz

klasyczne lasagne

Klasyczne lasagne: przepis

Karkówkę pokrój na nieduże kawałki (takie powiedzmy 3 cm). Pro tip – spytaj w mięsnym, czy rzeźnik nie może tego zrobić za Ciebie. Albo zobacz, czy w sklepie nie jest dostępne mięso już pokrojone, w opakowaniach albo na wagę.

W dużym garnku rozgrzej łyżkę oliwy. Wrzuć część karkówki – w zależności od garnka, pewnie połowę albo 1/3 – i obsmaż. Tyle, żeby wszystkie kawałki się mniej więcej zrumieniły. Jak się zrumienią, wrzuć je do jakiegoś naczynia i odstaw na bok. Powtarzaj, aż obsmażysz całość mięsa.

Jeśli jest taka potrzeba, dodaj kolejną łyżkę oliwy i obsmaż kiełbaski. Zwróć uwagę, czy nie są połączone – lepiej je rozdzielić, bo chlapanie tłuszczem po kuchni to słaby pomysł.

Obsmażone kiełbaski przerzuć tam, gdzie karkówkę.

Jeśli w garnku nie ma już oliwy, to dolej kolejną łyżkę i wrzuć 4 obrane ząbki czosnku (w całości). Smaż do zrumienienia, po czym czosnek wyrzuć.

Zmniejsz moc grzania pod garnkiem do minimum (co ja mówiłam o chlapaniu po kuchni?) i wlej do garnka wszystko z pomidorów, co masz naszykowane. Nie przejmuj się jakoś szczególnie, jeśli masz puszki z całymi pomidorami. Jak z nimi skończysz, to się elegancko rozlecą.

Dodaj do garnka te podsmażone mięsa, wymieszaj, doprowadź do wrzenia i zmniejsz moc palnika do minimum. Nastaw timer na 2 godziny.

Teraz czas na tę bardziej upierdliwą część przepisu – klopsiki.

Posiekaj czosnek i pietruszkę (uważam, że jakieś 4-5 łyżek posiekanej pietruszki to dobra proporcja, ale można więcej). Wrzuć do miski (dużej).

Rozwałkuj albo zmiel domowe grzanki (patrz: uwagi). Dodaj do miski.

Do miski dodaj też mięso mielone, 2 jajka (surowe), parmezan, sól i pieprz (powiedzmy pół łyżeczki soli i tyle samo pieprzu). Całość wymieszaj na tyle, żeby było w miarę jednolite.

Włącz piekarnik na 200C, grzanie góra + dół.

Weź co najmniej dwie blachy do pieczenia, takie duże. Posmaruj dno każdej oliwą (trochę, nie ma tam stać oliwa). Rozstaw je sobie pod ręką i zabierz się za formowanie klopsików. Mają być nieduże, bardziej jak orzech laskowy niż jak piłka do ping-ponga (patrz: uwagi).

Formuj klopsiki i układaj je, zachowując odstęp, w blachach do pieczenia.

Jak skończysz, wstaw blachy do piekarnika na 25 minut.

Zetrzyj mozzarellę, jeśli masz ser w kawałku.

Zakładam, że mniej więcej teraz dochodzi sos pomidorowy. Weź 2 naczynia i szczypce, powyjmuj z sosu mięso i kiełbaski – mięso do jednego, kiełbaski do drugiego naczynia.

Mięso odstaw na inny raz – możesz je podać z makaronem, z ziemniakami, z gnocchi, z kaszą – jak chcesz i jak lubisz. Warto część zamrozić, ale proponuję od razu podzielić to na porcje.

Kiełbaski pokrój w plasterki grubości ok. 1 cm.

Wyjmij z piekarnika klopsiki. Dodaj do kiełbasek mniej więcej tyle samo objętościowo klopsików. Jeśli coś zostanie, to też możesz je zamrozić, za parę tygodni będą jak znalazł.

Weź naczynie, w którym będziesz robić lasagne. Rozprowadź kilka łyżek sosu pomidorowego, a potem rozłóż na nim płaty lasagne – mogą trochę na siebie zachodzić. Rozsmaruj połowę ricotty i rozrzuć połowę mieszanki kiełbasek i klopsików. Zalej kilkoma łyżkami sosu pomidorowego i posyp startą mozzarellą.

Przykryj to płatami lasagne – znów, tak żeby zachodziły na siebie. Powtórz ricottę, klopsiki&kiełbaski, sos pomidorowy i mozzarellę.

I teraz tak: zwykle lasagne kończy się makaronem, na który sypie się więcej mozzarelli, ale uznałam, że mozzarella-makaron-mozzarella to niepotrzebne dodawanie warstw, więc po drugiej warstwie po prostu uznałam, że to już i wstawiłam całość do piekarnika, na dolną półkę (konsekwentnie 200C).

Timer ustawiłam na godzinę, bo nie chciałam, żeby makaron był za bardzo al dente. Gdybym go gotowała, wystarczyłoby pewnie 20 minut, ale gotowanie lasagne do lasagne to dla mnie przedsionek piekła i nie będę tego robić, bo nawet ja mam jakieś granice pracowitości.

Jeśli nie lubisz spieczonej mozzarelli, to przykryj naczynie folią aluminiową – tylko posmaruj ją od spodu (tzn. tej strony, która będzie stykać się z mozzarellą) oliwą, bo inaczej się sklei na dobre.

Po wyjęciu z piekarnika, nie krój lasagne od razu, daj jej jakieś 10 minut. I tak jest gorąca-nie do jedzenia.

klasyczne lasagne

Klasyczne lasagne: uwagi

Ile tego?!

No tak, to nie jest proporcja na 1 zapiekankę, tylko na dużo więcej. W książce bazą tego przepisu jest Sunday Gravy, czyli sos niedzielny, czyli danie, które gotujesz pół dnia (no, trzy godziny + prep). Możesz oczywiście skupić się na zrobieniu klopsików i sosu, co zajmie jakieś 45 minut do godziny, a potem złożyć lasagne i wszystko będzie gotowe w jakieś półtorej do dwóch godzin.

ALE jeśli zrobisz to wszystko tak, jak tu opisałam, to masz – w zależności od liczby domowników i ich chęci spożywczych – jakieś 6 do 8 dodatkowych porcji jedzenia.

A gdzie beszamel?

Ach, kochaniutcy, beszamel nie jest bynajmniej obowiązkowy. Nie ma jednego rodzaju lasagne. Jest np. lasagne neapolitańska, gdzie nie ma beszamelu, za to jest ricotta (jak w powyższym przepisie), jajka na twardo (no, tego toście się nie spodziewali!) i sos mięsno-pomidorowy (o wariantach tego rodzaju sosów innym razem). Jest też lasagne z regionu Emilia-Romagna, czyli tam, gdzie mamy miasto Bolonia i sos boloński. Tam nie tylko pojawia się sos boloński, ale też beszamel i uwaga, płaty lasagne są zielone. Wiecie, żeby całość wyglądała jak flaga Włoch.

Ale może też być wariant z serem, sosem pomidorowym i mięsem (zwykle mielonym, ale jestem pewna, że ktoś robi wariant podobny do mojej lasagne z kurczakiem), mogą być warzywa, grzyby (hello, lasagne bez mięsa).

Skąd mam wziąć domowe grzanki?

Ja na przykład robię je, jak zostanie mi chleb. Nieważne, czy to tostowy, ciabatta, czy pieczywo na zakwasie albo focaccia, a nawet ciemny, żytni chleb – kroję wszystko w kostkę, taką drobniejszą, polewam oliwą (na oko) i suszę w piekarniku w temperaturze 75C przez parę godzin. Potem wrzucam je do szczelnie zamykanego pojemnika i używam w miarę potrzeb – do sałaty jako chrupiący dodatek, do zupy pomidorowej, brokułowej czy porowej, albo zmielone lub rozwałkowane jako wypełnienie do klopsików.

ALE jak nie masz, to kup bułkę tartą, ewentualnie zużyj sucharki, to nie fizyka kwantowa, też wyjdzie.

Gdzie kupić kiełbaski?

Mimo że kiedyś kupowałam po prostu surową białą kiełbasę, to teraz postanowiłam użyć czegoś innego. Mój ulubiony sklep mięsny, TasteStore, ma w ofercie dwa warianty surowych kiełbasek wieprzowych – z rozmarynem i z papryką. Nie chcę przez to powiedzieć, że to jedyne takie miejsce w Polsce, bo na pewno nie, ale to jest to, które znam, więc mogę polecić. Jeśli jesteś z Warszawy lub okolic, to możesz od nich pojechać, ale ja jestem leniwa i wolę zapłacić 16 zł za dostawę – poza tym, wtedy wiem, że będzie cała moja lista zakupów (bo na przykład kurczak trybowany, który jak nic innego sprawdza się w przepisie na kurczaka po koreańsku, jest chyba tylko w sklepie online).

Dlaczego takie małe klopsiki?

Dlatego, że potrzebujemy zrobić lasagne, które będzie dobrze poskładane. Możesz oczywiście zrobić większe klopsiki, a potem je kroić na ćwiartki, ale to w zasadzie taka sama praca, co formowanie tych malutkich. Uprzedzałam, że to pracochłonny przepis.

klasyczne lasagne

Jaki rozmiar naczynia?

Naczynie, które widać na zdjęciach, to kamionka Le Creuset. Identycznej w tej chwili nigdzie nie widzę w sprzedaży, ale to jest prostokątna forma do zapiekania Le Creuset 32 cm – podobnych można znaleźć sporo. Oczywiście, nie ma żadnego powodu, żeby wybierać LC poza estetycznym, każde kamionkowe naczynie będzie tak samo dobre. Zwróć tylko uwagę, żeby nie miało popękanego szkliwa – to niestety sygnał do wymarszu na śmietnik, ewentualnie zrobienia z niego pojemnika na drobiazgi.

Aha, jeśli nie masz w ogóle żadnego naczynia z kamionki ani ze szkła żaroodpornego, albo na przykład planujesz zanieść takie domowe, klasyczne lasagne na jakąś imprezę, kup foremki aluminiowe.

Jak się mówi poprawnie – lasagne czy lasagna?

A może w ogóle lazania? Robiłam przepis o nazwie „prosta lazania” i internet nie eksplodował.

W sumie jak powiesz „zapiekanka z mięsem, sosem pomidorowym i serem” to też jest OK, tylko że trzeba będzie dookreślić, a lasagne to lasagne, wszyscy wiedzą, co to, najwyżej ktoś się pokłóci o sposób przygotowania.

Lingwistycznie jest tak: „lasagna” to jeden płat tego makaronu, co go używasz, a „lasagne” to liczba mnoga tych płatów. I o ile na całym świecie pisze się o tym daniu „lasagne”, to w USA używana jest forma „lasagna”. Bez sensu, ale tak jest.

Inne warianty lasagne

Robiłam lasagne na wiele sposobów, więc polecam:

Lasagne bez mięsa

Lasagne z cukinii

Lasagne z kurczakiem

Lasagne z wolnowaru

 

Linki w tekście mogą być afiliacyjne. Nie wpływa to na moje opinie.